Nawet nie wiesz, jak bardzo Cię kocham, reż. Paweł Łoziński

Premiera 23 września!

Jedna znajoma była bardzo ciekawa nowego dokumentu Pawła Łozińskiego, bo jego filmy są niesamowicie emocjonalne. Ja dokumentem niezbyt się interesuję, więc na projekcje, wbrew jej rekomendacji, nie poszłam. Po powrocie wszystkie koleżanki z redakcji wróciły zapłakane. Ponoć cała widownia płakała. Film został odebrany tak silnie i tak pozytywnie, że wygrał Złotą Rybkę na Ińskim Lecie Filmowym. Natychmiast pożałowałam, że wtedy nie poszłam. Na szczęście, następnego dnia była projekcja wygranego filmu. Obejrzałam i… Chyba moje oczekiwania wobec tego filmu były zbyt duże.

Nie tylko mnie nie wzruszył, obserwowałam widownię, która również nie wyrażała większych emocji. Ale bardziej mnie rozczarował i poczułam się oszukana, bo choć zostałam już uprzedzona, że ten film nie jest do końca dokumentem z powodu etyki i poufności lekarskiej. Reżyser nie mógłby nagrywać rzeczywistych spotkań terapeutycznych. Ponadto, co również warto uświadomić, lekarz nie może w ogóle zdradzać szczegółów spotkań. Natomiast to, czego widzowie dowiadują się w napisach końcowych, absolutnie podważa wiarygodność filmu i sens istnienia czegoś takiego jak scenariusz. Nazywanie tego filmu dokumentem nie jest tylko nadużyciem, ale wręcz kłamstwem.

Rozczarowała mnie sama terapia, w której uczestniczą matka i córka, obie nie potrafiące ze sobą się porozumieć. Rozmowy z psychoterapeutą mają pomóc dotrzeć do źródła problemu, aby później móc go rozwiązać. A przynajmniej taką miałam wizję psychoterapii. Film Pawła Łozińskiego, choć z oczywistych powodów nie mógł zarejestrować całej terapii, pokazuje, że nazwanie źródła problemu, bólu etc. jest celem terapii. Kiedy po tym spotkaniu, kolejne spotkanie okazało się być podsumowaniem terapii, to ja miałam wrażenie, jakby ktoś mi pół filmu uciął. „Ale jak to, już? Przecież dopiero teraz powinna zacząć się zasadnicza część terapii.” – pomyślałam. Bardzo brakowało mi pytania o relacje matki z synem, córki z bratem. Myślę, że odpowiedź na nie pozwoliła by szybciej rozpoznać źródło problemu. Nie mniej jednak terapeutą nie jestem, więc możliwe, że moje wyobrażenia na temat psychoterapii są mylne.

Obraz Pawła Łozińskiego broni się utrzymywaniem pozorów, że mamy do czynienia z dokumentem. Bardziej od odpowiedzi kobiet intrygowały mnie pytania i komentarze lekarza, które czasem mogły wydawać się irytujące, a czasem kompletnie zaskakujące. Z fascynacją przyglądałam się terapeucie, który emanował spokojem i cierpliwie dążył do tego, by pacjenci sami nazwali to, co czują, choć sam dobrze zna odpowiedzi na swoje pytania.

Przyglądanie się czemuś takiemu z pewnością jest ciekawym doświadczeniem. Osobiście mam ogromne poczucie niedosytu, jakbym dostała dostęp do wybranych fragmentów terapii, której całego obrazu nie mogę ułożyć, bo najważniejszy element układanki został mi zabrany. Porównując moje odczucia z wrażeniami koleżanek, wydaje mi się, że one właśnie zobaczyły tę najistotniejszą część prezentowanej w filmie historii. A na moim seansie ten fragment pominięto, bo czuję, że to właśnie wtedy pojawiłyby się u mnie łzy wzruszenia.

Ocena: 6/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *