Jestem zaskoczona! Poza tym, że Elle była nominowana do Złotych Globów, o tym filmie nie wiedziałam nic. Nie wiedziałam, jaki gatunek reprezentuje, ani czego dotyczy historia. I to jest bardzo dobre podejście do filmu: obejrzeć go bez oczekiwań, dać się ponieść emocjom, jakie on serwuje. A dawka emocji jest tu solidna. Dawno żaden film nie budził we mnie takiego przerażenia, sprawił, że siedziałam jak na szpilkach i z lękiem myślałam o opuszczeniu sali – zwłaszcza że seans kończył się przed drugą w nocy. A muszę zaznaczyć, że jestem odporna na horrory i thrillery, i kiedy inni schodzą na zawał, ja tylko sobie w głowie notuję: „a teraz nastąpiła scena strachu”.
Niewdzięcznym zadaniem recenzenta jest opowiedzenie, o czym jest film, zaznaczam jednak, że w przypadku Elle lepiej tego nie wiedzieć. Zostało to zresztą podkreślone podczas prelekcji do filmu. Dlatego jeśli czytelnik niniejszego tekstu zamierza w najbliższym czasie obejrzeć ten film, może pominąć dalszą część tekstu i wrócić tu po seansie.
Elle jest złożonym filmem, bo po pierwsze czerpie z różnych konwencji gatunkowych, począwszy od thrillerów erotycznych w stylu Nagi instynkt i 50 twarzy Greya (jestem naprawdę ciekawa, czy fankom Greya Elle się spodoba), przez mocno oddziałujące i sadomasochistyczne dramato-horrory w stylu Funny Games (Huppert przypomina o Hanekim, gdyż grała w jego Miłości), na dramatach rodzinnych z elementami czarnej komedii skończywszy.
Na pierwszy plan wysuwa się przemoc. Choć film otwiera scena włamania i gwałtu, a więc fizycznego charakteru przemocy, to w równym stopniu obecny w Elle jest terror psychiczny. Jego motorem jest przede wszystkim główna bohaterka Michele Leblanc (Isabelle Huppert). Pierwsze oznaki niepokoju związanego z tą postacią można zaobserwować w sposobie reakcji na doświadczenie przemocy. Gdyby nie jej późniejsza rozmowa o wymianie zamków i wyznanie przyjaciołom o tym, co zaszło w jej domu, można odnieść wrażenie, że Michele po prostu lubuje się w perwersyjnych aktach seksualnych. Jak później zobaczymy – nasze przypuszczenia nie były złe. Później bohaterka sama chętnie poddaje się brutalnej sile erotycznej swojego oprawcy. Co ciekawe, do niego czuła chemię jeszcze zanimdowiedziała się, kto jest tym mężczyzną kryjącym się pod lateksową kominiarką.
Interesująca jest sama kreacja Michele, która słusznie jest określana przez bliskich jako egoistka. To kobieta, która nie liczy się z uczuciami innych, wyśmiewa się z matki, która chce wyjść za mąż, szykuje pułapkę żywieniową dla nowej kochanki byłego męża oraz sama ma romans z mężem najlepszej przyjaciółki, do czego bez skrupułów jej się przyzna, tylko po to, by zadać komuś ból. Na jej twarzy nie ujrzymy cienia empatii, wszystko chłodno kalkuluje i bez zahamowań wyrazi to, co w danej chwili zauważa – czym sobie poszerza grono wrogów.
Elle jest nie tylko ciekawym studium złożonych relacji międzyludzkich, ale też obrazem psychopatycznej rodziny. Kiedy poznajemy prawdę o ojcu Michele, który blisko 40 lat temu w brutalny sposób zamordował kilka mieszkających w sąsiedztwie rodzin, co było skutkiem jego fanatyzmu religijnego, rozumiemy, dlaczego ta rodzina nigdy nie mogła być normalna. Swoją drogą, podobało mi się, że w filmie fanatyzm religijny był pokazany w dwojaki sposób, z jednej strony prowadzi do zła, ale też z drugiej, poprzez postać Rebecci, pozwala lepiej znosić doświadczoną traumę i być źródłem spokoju. Wracając do rodziny, Michele, będąca bezpośrednim świadkiem działań ojca (lub nieświadomym ich współtwórcą), nie odnajduje się ani w roli córki, gdyż ostatecznie swoim rodzicom, zamiastzapewnić wsparcie, przyniosła śmierć – nie brudząc sobie rąk, ani w roli matki. Vincent to modelowy przykład współczesnego 30-latka, który nie potrafi wziąć odpowiedzialności za swoje życie. Żyje dzięki temu, że jego matka prowadzi firmę projektującą gry video, a więc jest dobrze ustawiona finansowo i może opłacać np. jego mieszkanie. To facet, który z jednej strony za wszelką cenę chce zachować rolę ojca (nie dostrzegając przy tym, że jego ojcostwo dziecka jest tu mocno wątpliwe), z drugiej zaś z powodu zepsutego samochodu rzuca pracę (gwoli wyjaśnienia, pracuje w branży gastronomicznej, nie w transporcie). Jego nieogarnięcie to cecha, którą można znaleźć u wielu współczesnych chłopców (bo określenie ich mianem mężczyzny będzie grubą przesadą). I choć zazwyczaj wynika ona z nadopiekuńczości matek, przykład Vincenta, wychowany właściwie przez dwie matki o odmiennych charakterach: Michele i jej przyjaciółkę Annę, pokazuje, że nie ma jednej przyczyny co do tego, dlaczego współczesnym młodzieńcom tak trudno ogarnąć życie.
Elle to przegląd psychologicznych portretów postaci o wyraźnych problemach z odnalezieniem się w społecznej rzeczywistości. Bohaterowie chcieliby sprawiać wrażenie normalnych i zwyczajnych ludzi, ale nie potrafią ogarnąć popędowej siły, która ostatecznie prowadzi ich do zguby. Okazuje się, że dystans do świata i chłodny stosunek do ludzi, który leży w kompetencjach Michele, jest tym, co chroni człowieka przed autodestrukcją. Natomiast dystans widza do świata przedstawionego w filmie uchroni go przed dostrzeganiem, po seansie, w każdym kocie i ubranym na czarno mężczyźnie obiektu, który znienacka nas zaatakuje i zrani.
Dobre, mocne, złożone kino.
Ocena: 8/10
1 thought on “Rodzina psychopatów (Elle, reż. Paul Verhoeven)”