Nie wiem, czy kiedykolwiek dowiedziałabym się o Rucie Sepetys, gdyby nie spotkanie z nią podczas krakowskich Targów Książki. Tu przed nim przeczytałam Szare śniegi Syberii, które mi się podobały, jeśli w ogóle o takiej książce można powiedzieć, że się podoba. Autorka zapowiedziała, że będzie kolejna jej książka, która będzie dotykać historii Polski. Najpierw pełna nadziei myślałam, że to właśnie Wybory są tą książką, jednak to zupełnie inna powieść.
Akcja dzieje się w latach 50. ubiegłego wieku w Nowym Orleanie. Tu już pozwolę sobie na pierwszą uwagę, że czas akcji nie jest odczuwalny i nie ma większego znaczenia dla fabuły. Problemy społeczeństwa, w jakim żyje siedemnastoletnia Josie Moraine nie różnią się od tych z XIX wieku i chyba nie wiele się zmieniło do dzisiaj. Mówię o ludziach z biednej dzielnicy niecieszącej się dobrą reputacją, bowiem mama Josie jest prostytutką, a sama dziewczyna przed pójściem do pracy, a pracuje w bardzo fajnym miejscu, sprząta dom publiczny. Jego właścicielką jest Willie, kobieta, która opiekuje się Josie, a jej mamie dała pracę. Główna bohaterka, w przeciwieństwie do rodzicielki, jest osobą inteligentną i oczytaną (tu możecie się domyślić, gdzie pracuje ;-)), marzy o wyrwaniu się z miasta i zdobyciu wykształcenia w elitarnym college’u w Bostonie. Nie jest to proste dla dziewczyny, ciągle okradanej z oszczędności przez jej matkę i mającej zniszczoną reputację, też dzięki jej matce.
I tu dość ciekawe są relacje Josie z matką. Zagadkowe jest to, że dziewczyna wciąż ją kocha i martwi się o nią, kiedy ta ciągle oszukiwała, okradała oraz uciekała z przestępcą do innego stanu, a co najistotniejsze – nienawidziła córki za to, że zdeformowała jej ciało w najlepszym okresie jej życia. Próbuję zrozumieć, jak można kochać taką matkę? O bezwarunkowej miłości matki do dziecka słyszałam. Ale odwrotnie? Przecież miłości uczy nas właśnie mama. Josie na szczęście miała przyjaciół, na których mogła liczyć w najcięższych chwilach, nawet gdy zdarzyło jej się ich zawieść.
Wielobarwna paleta portretów postaci otaczających główną bohaterkę oraz wyraźnie zarysowany kontrast między stanami społeczeństwa: „solonymi orzeszkami i herbatnikami” – skrajnie biednymi i bardzo bogatymi, to atuty tej powieści. Wybory, jakie musiała podejmować Josie, wpływają na wartkość akcji, a ich konsekwencje potrafią obrócić los bohaterki nawet o 180 stopni. Nie ma jednak doświadczeń, które nie miałyby czegoś nauczyć, przeciwności losu pozbawionych znaczenia. Choć momentami mocno współczujemy bohaterce, zarazem dzieląc jej wściekłość na parszywych ludzi, to jesteśmy pełni świadomi tego, że jej życie nie mogło potoczyć się inaczej. I to chyba w tej powieści jest najsmutniejsze.
Ocena: 5/6
Za książkę dziękuję
Lubię powieści obyczajowe chociaż z twórczością tej autorki nie miałam jeszcze przyjemności się zapoznać. Muszę nadrobić zaległości :-).
Czasem jednak po przeczytaniu takiej historii pozostaje posmak złości na ludzi bezwzględnych, którzy zamiast wspierać to utrudniają i tak nie łatwe życie – tak jak, w tym przypadku matka.
Nie sięgam. Poczekam na tę o Polsce 🙂