Jest taki jeden październikowy tydzień, w którym Kraków staje się stolicą literatury. Tydzień zaczyna się Festiwalem Conrada, a kończy się Targami Książki. Tak więc ja zaczęłam literackie święto spotkaniem z Adamem Bodorem (które było fatalne) oraz z laureatką nagrody Nike. Później czekałam do Targów Książki, na których pojawiłam się w sobotę. Już na samym wejściu miałam dość, przeraziła mnie liczba odwiedzających. I choć powinnam się do tego przyzwyczaić, gdyż na krakowskie Targi zawitałam po raz trzeci, liczyłam, że nowa hala da więcej przestrzeni. I dała… dla wystawców, stąd z 570 stoisk zrobiło się 700. Gdzieś w drodze z punktu dla gości branżowych na halę złapałam przewodnik z planem, ale nie wiedziałam, co ja właściwie chce zobaczyć, gdzie iść. Przepchnęłam się na spotkanie z jedną celebrytką, którą widywałam w poprzednich edycjach wydarzenia, tym razem udało mi się zdobyć podpis. W kolejce zaznaczałam stoiska, które chce odwiedzić, tym razem interesowały mnie te z grami planszowymi. Podejrzewam, że gdybym finansowo była lepiej ustawiona, to z kilkoma pudłami bym wróciła, 😉 Nie udało mi się spotkać z Ałbeną Grabowską i Piotrem Rubikiem, gdyż w tym czasie odbywał się słynny zjazd blogerów. To niesamowite uczucie, kiedy wchodzisz do sali z jednych ściskających ramion wpadasz w drugie i widzisz się z dobrze znanymi twarzami, oraz poznajesz te nowe, które dopasowujesz do „fejsbukowych profilówek”. Jak przebiegał zjazd, o tym przeczytacie na wielu innych blogach. Ja powiem tak, organizatorzy zawalili sprawę, ale przecież w dobrej ekipie to nie byłby problem, dałoby się jakoś dogadać, w końcu to był zjazd, a nie panel, więc można było dać wolną rękę blogerom i pozwolić im się nagadać w swoich grupkach. Rzecz potoczyła się inaczej i tu po raz kolejny wyszła na jaw achillesowa pięta książkowej blogosfery. Szkoda.
Po zjeździe podeszłam jeszcze do dwóch autorów i kilku stoisk, aż w pewnym momencie stwierdziłam, że mam serdecznie dość i postanowiłam odpocząć w holu w towarzystwie Marty i Wacława. Później jako miejscowy przewodnik udałam się z Sardegną i Piotrkiem do Kolanka, gdzie odbyło się nieformalne spotkanie blogerów (i gdzie mogłam w końcu zaspokoić swój wyjątkowo duży głód). U Kaś, organizatorki tego spotkania, której należą się wielkie podziękowania, znajdziecie listę obecności.
W niedzielę na Targach byłam stosunkowo krótko, ale moje wielkie spóźnienie zawdzięczam organizowanemu w tym dniu półmaratonowi, którego trasa przebiegała na około akademika. W tym dniu zbierałam podpisy zasadniczo spoza branży literatury, bo tylko jeden należał do pisarki, a pozostałe trzy: do reżysera, aktora i celebryty. Ten dzień i ogólnie mój literacki tydzień zwieńczyło spotkanie z tym ostatnim. 😉
Zapewne zauważyliście, że nie podaję konkretnych nazwisk. Nie, nie z powodu ochrony danych osobowych. Moim celem jest utrudnienie Wam zadania corocznego konkursu. Przez 2 poprzednie lata w ciągu kilku minut miałam na skrzynce mejlowej rozwiązanie konkursu, więc to dla mnie był cynk, że był za łatwy. Dlatego tym razem macie 8 podpisów do rozszyfrowania, część jest bardzo czytelnych, część mniej. Kto bacznie obserwował fanpage’a nie powinien mieć większego problemu z odgadnięciem, z kim ja się spotkałam w ciągu tego literackiego tygodnia.
Odpowiedzi przesyłacie na ktrya@wp.pl. Pierwsza osoba, która prześle mejla z prawidłowo rozpoznanymi wszystkimi nazwiskami, otrzyma egzemplarz Papug z placu d’Arezzo Erica-Emmanuela Schmitta, którego sponsorem jest wyd. Znak.
Edit: Pierwszą osobą, która przesłała prawidłowy zestaw odpowiedzi jest Magdalena S. Serdecznie gratuluję!