Premiera 6 maja!
Wyobrażacie sobie moment, kiedy dostajecie rok płatnego urlopu? W tym czasie nie możecie podjąć żadnej pracy. Macie rok na totalne lenistwo, wyjazd w tropiki, spotykanie się z przyjaciółmi, poszukanie drugiej połówki i założenie rodziny. Na wszystko na co mieliście ochotę, a nie zrobiliście z powodu pracy. Brzmi jak marzenie, prawda? Jak się okazuje, nie dla każdego.
Jasmine żyje pracą, do jej zadań należy zakładanie i rozwijanie firm, które następnie sprzedaje, po to by móc założyć kolejny biznes. Jest w tym świetna i na brak ofert pracy nie może narzekać. W momencie, kiedy zostaje wyrzucona z firmy, którą sama z Larrym stworzyła, Jasmine nie wie, co z sobą począć. Po dwóch miesiącach urlopu ogrodniczego czuje, że koniecznie musi znaleźć jakieś konkretne zajęcie, bo w przeciwnym razie zwariuje. Czas poświęcony siostrze z zespołem Downa, uzależnionemu od alkoholu dziennikarzowi radiowemu mieszkającemu naprzeciwko oraz dzieciom przyjaciółki, nie mija w satysfakcjonujący sposób. Na horyzoncie pojawia się przystojny Monday z ofertą pracy, która nie jest szczytem marzeń, w przeciwieństwie do samego pracodawcy. Jasmine wciąż zagubiona w nowej sytuacji życiowej, która wymusza zdystansowania się do chorej siostry, zaangażowania się w problemy sąsiadów i zajęcie się życiem osobistym, odnajduje się w aranżowaniu i pielęgnowaniu swojego ogródka (nomen omen ma urlop ogrodniczy).
Można się zastanawiać, kto jest ważniejszym bohaterem: Jasmine – narratorka, czy Matt, dziennikarz radiowy – odbiorca. Narratorka nie zwraca się do czytelników, jej narracja też nie jest pamiętnikarska. To bardziej długi list, którego adresatem jest Matt, człowiek znienawidzony przez Jasmine, a paradoksalnie przez nią uratowany z dołka rodzinnego i osobistego. Czasem się zdarza, że pomagamy wrogom, którzy później stają się naszymi najbliższymi przyjaciółmi. W obu postaciach dokonuje się przemiana. Oboje zaczęli dostrzegać ludzi spoza kręgu najbliższych, interesować się ich odczuciami i otworzyli się na bezinteresowną pomoc dla siebie i innych. To sprawia, że oboje wychodzą ze swoich nałogów: Matt z alkoholizmu, Jasmine z pracoholizmu.
Myślę, że Kiedy cię poznałam utrwala obraz mówiący, że spore zmiany u człowieka zachodzą dzięki innej osobie. Kiedy ktoś ma poważny problem, z którego wyjść może tylko z własnej, nieprzymuszonej woli, jedyną nadzieję widzę w tym, że on pozna kogoś, dla kogo będzie chciał walczyć z osobistymi przeciwnościami. Książka Ahern przekonuje, że tą iskrą do owocnej autorefleksji nie musi być od razu miłość. To może być spotkanie zwykłego człowieka. A to znaczy, że rolę anioła stróża może pełnić każdy z nas, często nie będąc tego świadomym.
Podoba mi się Twoje spojrzenie na tą historię. Lubię takie historie – proste a jednocześnie pełne prawd o życiu i tym świecie.
jakoś styl tej autorki mnie nie porywa
Ja miałam z jej stylem inny problem. Kiedy na co dzień czytam teksty bardzo gęste, gdzie z jednego stania można napisać osobny doktorat, tak narracja Jasmine, która o jednej chwili pisała przez 15 stron, wydawała mi się tak rozwlekła, że traciłam cierpliwość.
Czytałam – siedzi w mojej głowie do tej pory, a od czasu tej pozycji pochłonęłam już 2,5 książki – było to więc grubo ponad tydzień temu.
http://chcecosznaczyc.blogspot.com/
Coś w tym jest, bo sama się łapię na tym, że wspominam jakąś sytuację i zastanawiam się, gdzie o tym ostatnio słyszałam/czytałam. Okazuje się, że u Ahern.