Moralność pani Piontek – Magdalena Witkiewicz

Moralność pani Piontek

Powiem wprost. Czytałam dwie pierwsze powieści Magdaleny Witkiewicz, teraz sięgnęłam po jej (dotąd) ostatnią. Milaczek Panny roztropne ubawiły mnie przednio, po tej pierwszej poczułam też melancholię, bo jednak w życiu nie układa się tak kolorowo, jak to się dzieje w powieściach. Ponadto, czytając Milaczka w dość zapracowanym okresie, nie mogłam wyjść z zdziwienia, gdzie ci ludzie znajdują czas na takie głupotki, jak śledzenie sąsiadów itp. (Nie zrozumcie mnie źle, ja nie narzekam na brak czasu, odkąd uświadomiłam, że 90% mojego życia spędzam na tym co lubię i co mnie interesuje. Gdyby doba była dłuższa z pewnością robiłabym to samo, co robię teraz tylko w większych ilościach).

Moralność pani Piontek przyciąga kolorową, ale nie kiczowatą, okładką i tytułem nawiązującym do wiadomo czego. Nie będę ględzić o upalnych (nie)pięknych okolicznościach przyrody, które sprawiły, że po najnowszą powieść Witkiewicz sięgnęłam od razu, jak tylko ją otrzymałam. Natomiast wyrażę jasno, że oczekiwałam lektury wciągającej i przede wszystkim zabawnej. Nie wiem, czy na odbiór książki wpłynęła zmiana wykształcenia czy poprzedzająca ją sesja z książkami naukowymi, ale jestem zawiedziona.

Niewątpliwym atutem powieści jest kreacja postaci. Są one wyraziste, mają swój cięższy bądź lżejszy charakterek, swoje powiedzonka, słabości i zainteresowania. Tytułowa pani Piontek to Gabriela Poniatowska, która wyszła za Romualda tylko z powodu jego królewskiego nazwiska i nie powinien dziwić także fakt, że syna nazwała Augustynem. Sama Gabrysia dba o arystokratyczne maniery i zwyczaje w domu (używa tylko porcelanowej zastawę Ćmielów i Rosenthal) oraz dążyła do najlepszego wykształcenia edukacyjnego syna, aby ten mógł zostać laryngologiem, podobnie jak jego ojciec. Augustyn na przekór matce został ginekologiem. Na dodatek, w wieku 35 lat postanawia się wyprowadzić. Możecie wyobrazić sobie reakcję nadopiekuńczej mamusi, która łapie się za serce po prawej stronie. Romuald popiera decyzję syna, sam najchętniej uwolniłby się spod dyktatorskich rządów żony, którą nie wie, czy kocha, ale żyje z nią z przyzwyczajenia. Można powiedzieć, że Romuald zgodził się na rolę pantoflarza (co brzmi dość trafnie przy olbrzymiej kolekcji butów żony).

Augustyn wynajmuje mieszkanie od pani Halinki, która przebiegle dzierżawi jego część także Anuli, znienacka pozbawionej miejsca w akademiku i nieszczęśliwie zakochanej w Marcinie, przystojnym architekcie. Dwójka lokatorów wraz z Romualdem i Cyrylem, przyjacielem Augustyna, będzie musiała stawić czoło żądaniom Gabrieli Poniatowskiej, z domu Piontek.

Odnoszę wrażenie, że to co miało być najmocniejszą stroną Moralności pani Piontek, czyli humor, stało się jej najsłabszym punktem. Można dostrzec wyraźne zabiegi, które miały służyć wzbudzeniu u czytelnika u śmiechu, ale to sprawiło, że czytałam to w ten sposób: „o autorka znowu podkreśla słabość pani Piontek do pogrzebów, bo to ma być zabawne, chyba powinnam wtedy się pośmiać”. Brakowało mi świeżego humoru i zaskoczenia, żonglowanie cechami charakterystycznymi dla danego bohatera jest nudne. Dlatego przez pierwszą połowę książki, przysypiałam z nudów i przewidywalnego rozwoju akcji. Druga połowa wciągnęła mnie bardziej, ale to może wynikało z przyzwyczajenia (tak, tego samego, które Romualda trzymało przy Gabrysi) do bohaterów i ciekawości, jak potoczą się losy związku Augustyna oraz Gabrysi wyjeżdżającej na Maltę. Dość szybko można przewidzieć, jakie drugie dno kryje się w tej tajemniczej wyprawie pani Poniatowskiej.

Przyznam się, że pewna cecha pani Piontek wywołała u mnie wyrzuty sumienia, ponieważ sama mam nawyk używania (raczej nie nadużywam) „mąszeri” do niektórych przyjaciół. U mnie to wynika nie tyle z poczucia pochodzenia z arystokratycznej rodziny, ale raczej z staroświeckich przekonań o języku francuskim, jako języku świadczącym o wysokim poziomie wykształcenia osoby używającej go (jak to było w XIX wieku) oraz poniekąd z przekory wynikającej z niechęci do „engliszajskiego”, który zdominował potoczny (naukowy także, ale to ma uzasadnienie) język.

Reasumując, Moralność pani Piontek nie spełniła moich oczekiwań, zamiast mnie bawić – nudziła, ale najprawdopodobniej nie należę już do grona odbiorców tego rodzaju literatury. Kiedyś takie lekkie powieści traktowałam jako dobre przerywniki pomiędzy cięższą literaturą. Najwyraźniej już takie pozycje nie zapewniają mi rozrywki (kiedy zamiast odprężać – irytują banalnością). To samo mam z filmami. Nie skreślam jednak twórczości autorki z listy książek, które kiedyś będę chciała poczytać, bo wciąż mam w pamięci Milaczka. A ten, przed paroma miesiącami, sprawił, że przy lekturze autentycznie się zrelaksowałam. Następne na liście są Opowieści niewiernej, które może sprostają moim (zbyt) wygórowanym oczekiwaniom.

3 thoughts on “Moralność pani Piontek – Magdalena Witkiewicz

  1. A mnie książka ogromnie się podobała. Zgodzę się z tym, że dużo podczas czytania zależy od tego w jakim momencie życia się jest, w jakim humorze. Wszystko to ogromnie wpływa na odbiór lektur. Dla mnie powieść jest po prostu genialna, humorystyczna i odprężająca.

  2. Ewelinko, wydawało mi się, że po tak ciężkim okresie, to takie lektury są wręcz idealne. „Milaczka” czytałam w podobnym momencie i bardzo mi się podobał. A tu takie rozczarowanie…

    1. Widzisz a dla mnie ta książka bije dotychczasowe powieści autorki, które czytałam oczywiście, na głowę. Najbardziej mi do gustu przypadła. Milaczek to pikuś przy Moralności 🙂
      Ale o gustach się nie dyskutuje 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *