Zawód geologa nigdy nie wydawał mi się interesujący. Jest grupa zawodów, które mnie fascynują i zazdroszczę wszystkim, którzy mogą je uprawiać, mimo że sama zajmuję się czymś podobnym (to gałąź nauk humanistycznych i artystycznych). Jest też druga kategoria zawodów, do których ja absolutnie się nie nadaję, ale wierzę, że można być nimi zafascynowanymi, jak medycyna, chemia czy biologia. Geologia należy do trzeciego typu kierunków, wobec których jestem zdziwiona, że ktoś chce się tym zajmować (do nich należy także praca geodety, magazyniera, drukarza i krawca pracującego przy taśmie). Książka Andrzeja Śliwy zmieniła moje wyobrażenie na temat geologii. Podczas jednej lektury szukanie i badanie minerałów oraz kamieni stało się dla mnie zajęciem równie intrygującym co praca detektywa.
Jednak Notatki geologa nie są książką o kamieniach. Owszem, praca badawcza jest tu obecne i szczegółowo opisana, aby takim ignorantom jak ja wyjaśnić, co się kryje pod zawodem geologa. Praca polegająca na eksploatacji złóż stała się jednak powodem do odbycia licznych podróży po Afryce i Azji. A doświadczenie zebrane podczas tych wyjazdów, które łączyły się z poznaniem kultury danego regionu, stało się pretekstem do napisania książki, w której można by doszukać się cech reporterskich (opisy wyprawy, kontakt z tubylcami, uwagi kulturoznawcze, lecz jako reportaż Notatki geologa się nie wybronią. Brakuje tej literackości (za to oberwałabym od Mariusza Szczygła, który odczuwa prawdziwą satysfakcję z przyznania Nobla Swietłany Aleksijewicz, autorki „nieliterackich” reportaży), lekkości pióra i gawędziarskiego stylu. Notatki geologa są napisane przez naukowca, co widać w języku książki, którego cechuje zwięzłość, konkretność i naukowy styl (z przypisami). Co sprawia, że lektura, choć nieduża objętościowo, w odbiorze może być nieco toporna.
Rozumiem motywację pisarską autora, który podczas swojej pracy i związanej z nią podróży, doświadczył wiele nadzwyczajnych sytuacji wartych przytoczenia w anegdotach czy zanotowania ku pamięci dla potomnych. Jednak nie ma co ukrywać, to nie jest publicystyka napisana przez dziennikarza, który wie jakimi historiami można kupić czytelnika, czy przez podróżnika, dla którego poznawanie obcej kultury i jej zwyczajów są celem wyprawy, a nie „wypadkiem przy pracy”, dzięki czemu lektura jest zdecydowanie ciekawsza i pasjonująca.