Zazdrośnice – Eric-Emmanuel Schmitt

Wreszcie dorwałam najnowsza książkę Schmitta i czym prędzej dzielę się wrażeniami, gdyż… jest to chyba pierwsza książka tego autora, którą chciałam rzucić o ścianę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś powieść tak bardzo mnie irytowała, załamywała i w której nabazgrałam tyle wykrzykników. Nie brzmi zachęcająco? Nie będę ukrywać tego, że gdyby nie typowe „schmittowskie” mocne zakończenie, z częściowo przewidywalną, ale nadal mocną pointą, to co u tego Francuza najbardziej cenię – to Zazdrośnice wylądowałyby na końcu rankingowej listy, niżej niż Zapasy życia, które ośmieliłam się porównać do znienawidzonego przeze mnie Coelho.

Powodem mojej irytacji była naprawdę kiepska kreacja nastoletnich bohaterek. Ja rozumiem, że byłam wyjątkową nastolatką i choć z trądzikiem zmierzam się po dziś dzień, to nigdy to nie był dla mnie powód, by zostać w domu. Sama pisałam pamiętniki, które czasami z pewnym sentymentem przeglądam, ale nigdy to nie były tak infantylne wpisy jak tych bohaterek. Odniosłam wrażenie, że te dziewczyny mają najwyżej 12, a nie 16 lat… Postacie są dla mnie nieautentyczne. 16-letnia Anouchki na kilkudniową nieobecność ojca reaguje jak kilkuletnie dziecko. Naprawdę nie potrafi się domyśleć, że ojciec odszedł od mamy? Zwłaszcza, że jej przyjaciółki mają rodziców – rozwodników. Rozumiem, że później następuje silna potrzeba wyparcia tej myśli, wiadomości, ale rozmowa z Anouchki z ojcem naprawdę przypomina rozmowę dziesięciolatki, która nigdy nie słyszała o tym, że czasami rodzice muszą się rozstać. Nie wspomnę o naiwnej relacji Raphaelle z Terence’m, która dla mnie jest niezrozumiała, ale znam dorosłe kobiety, które wierzą w każde słowo takiego typa. Rozbroił mnie też opis imprezy jako wyczerpującego wydarzenia, bo trzeba tam palić, pić, tańczyć i walczyć ze snem. Ale serio?!

Zrozumiałe są dla mnie pewne dylematy i wyolbrzymione problemy nastoletnich bohaterek, które opisują w pamiętnikach. Dlatego finał spektaklu Romeo i Julii mnie nie zaskoczył, był taki, jaki powinien być w oczach zdesperowanej, nieszczęśliwej nastolatki. Jestem pełna podziwu dla Julii, która jednym fałszywym wyznaniem potrafiła tyle namieszać w życiu pozostałych przyjaciółek (choć czy te relacje między dziewczynami można nazwać przyjaźnią to kwestia mocno wątpliwa). Niemniej jednak pamiętniki w tej książce są dla mnie niewiarygodne, bo treść bywa tak patetyczna, że jest wręcz zbyt teatralna i nienaturalna. Odnoszę wrażenie, że Schmitt podczas pisania tej książce posłużył się wyłącznie swoim dramatopisarskim doświadczeniem, natomiast zapomniał przeczytać kilka pamiętników nastolatek. Na czym książka wiele traci, bo po pierwsze nie utożsamimy się z żadną z bohaterek, po drugie infantylność pamiętnikarskich wpisów powoduje chęć rzucenia książką, zanim dotrze się do jej końca.

No i zazdrość… Czego i komu Julia zazdrościła, że wyznała coś, co nie miało miejsca w rzeczywistości, coś co sztucznie podniosło jej pozycje wśród przyjaciółek, choć wcale nie musiało, bo żadna z nich nie miała nawet chłopaka, nie mówiąc o innych kluczowych doświadczeniach? To że zazdrość jest najbardziej bezsensowną i niszczącą emocją człowieka – Schmitt oddał doskonale. Ale bez scharakteryzowania jej fundamentu, tego czegoś, co pozwoliło by uzasadnić zachowanie Julii w kategoriach zazdrości – ja nie wiem, czy w ogóle tu można mówić o pojęciu zazdrości. Jeśli ma to być studium zazdrości tylko przez pryzmat zachowań przyjaciółek będących następstwem wyznania Julii – to jest ono bardzo płytkie.

Zazdrośnice… Ta książka niezbyt się udała Schmittowi.

2 thoughts on “Zazdrośnice – Eric-Emmanuel Schmitt

  1. Ale pamiętniki nastolatek bywają infantylne, teatralne i patetyczne… I rzeczywiście niektóre wpisy mogą sprawiać wrażenie, że zostały napisane przez naburmuszone dziecko, nie dorastającą młodą damę. Podobnie z zachowaniem dziewcząt – jestem w stanie uwierzyć, że jedna z bohaterek wypiera świadomość rozstania rodziców w sposób „nie licujący” z jej wiekiem. A „przyjaźń” nastolatek to już osobne zjawisko…
    Ech, Twoja recenzja tylko dodatkowo kusi, żeby sięgnąć po „Zazdrośnice” 🙂

    1. Sama pisałam pamiętnik, i przeczytałam sporo serii dla nastolatek pisanych w formie pamiętnika „Pamiętnik księżniczki” czy choćby „Notatnik sfrustrowanej nastolatki. Ali Makoty” – i ta pewna infantylność tam była zrozumiała, do zaakceptowania, a często nawet zabawna. A tego po prostu nie zdzierżyłam.

      A co do tej jednej bohaterki, ona nie dopuszczała nawet możliwości, że może ojciec odszedł czy że może rodzice się pokłócili… Ona się bała, czy jej ojciec nie zginął w wypadku, czy go nie porwali. Totalny brak logiki, bo sądzi, że gdyby tak groźnie było, to matka ukrywałaby przed nią prawdę?

      Ale jako mama nastolatki może faktycznie lepiej odbierzesz tę powieść 😉 Z większą wyrozumiałością.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *