Jak pamiętam, na Targi Książki jechało się, by:
– kupić książki (czego sama raczej nie praktykowałam, bo i tak były drogie)
– spotkać się z pisarzami
– zbierać ich autografy w książkach (wiem, że nie wszyscy rozumieją, po co ten podpis, dla mnie osobiście to pamiątkowy ślad po spotkaniu)
– spotkać się przedstawicielami wydawnictw w celach nawiązania bądź kontynuowania współpracy
– uczestniczyć w jakichś panelach, warsztatach.
Nie da się ukryć, że to również doskonała okazja by się spotkać z zaprzyjaźnionymi blogerami. Jednak osobiście jestem zdania, że na samych Targach czasu i miejsca na spokojne spotkanie nie ma, więc raczej nigdy to nie powinno być celem. Chyba lepiej spotkać się na kawie poza halą targową i poza czasem spotkań autorski, czyż nie?
W każdym razie w tym roku zaobserwowałam nową rzecz. Ponieważ z w/w powodu raczej trudno o spokojne spotkanie z każdym zaprzyjaźnionym blogerem podczas TK, wymyślili, że będą robić ze sobą zdjęcia. Oczywiście, że zdjęcia zawsze były, głównie jako relacja ze zlotu/after party blogerów. One dokumentowały jakieś wydarzenie, więc będą po czasie stanowić nośnik wspomnień.
Tylko, że od kilku dni obserwuje, jak się umawiają na wspólne zdjęcia i zadają pytania, kto chce ze mną zdjęcie… Szczęka mi opadła, bo wychodzi na to, że zamiast blogerów książkowych mamy grono wielkich celebrytów, których trzeba łapać w locie przynajmniej na jedno selfie, bo oni tacy zabiegani, zajęci… A że nie ma czasu na spotkania to trzeba mieć jakiś dowód, że w ogóle jakiegoś blogera się spotkało. Czy ja mam spodziewać się, że teraz w relacjach blogowych zamiast zdjęć ze spotkań autorskich będą #tesamegębyblogerów ?
No ludzie, serio się jedzie X km po to by zrobić sobie z kimś focię? To już blogerskie spotkania przy kawie/herbacie/piwie na rozmowy o literaturze, która ponoć jest czymś, co nas rajcuje na całego, są passe?
Co z tego, że na WTK jest przewidziane jedno spotkanie blogerów. Spotkanie, podobnie jak ostatnie w Krakowie, będzie polegało na rozdawaniu książek. To robi tyle zamieszania, że z trudem rejestrujesz, kto w ogóle na tym spotkaniu się pojawił.
Nie wiem, na ile te zdjęcia są robione po to, by chwalić się innym. W moim odczuciu, w rzeczywistości będą one stanowić jakiś dokument dla samych robiących, bo z tej mnogości przelotnych spotkań, nie wierzę, że mogą pozostać jakieś żywe wspomnienia. Jestem wręcz przekonana, że wśród zdjęć znajdą się te, które ich samych zaskoczą: „a to z nim/nią też się widziałem?!”.
Zobaczą mnóstwo zaprzyjaźnionych ludzi, o ilu z nich będą wiedzieć czy pamiętać, jak się w danej chwili czuli, co ich trapiło, a co podekscytowało?
I używając zwrotu z blogerskiego slangu… Nie piszę tego tekstu, bo „mam ból dupy”. Niepokoi mnie, w jaką stronę zmierza społeczna strona książkowej blogosfery. Równocześnie tęsknie za tym spokojnymi pogaduchami przy kawie, gdzie liczyło się towarzystwo i wzajemne inspirowanie się lekturami czy pomysłami na bloga, a nie dowód materiałowy w postaci wygranej książki czy wspólnego zdjęcia…
Cóż, znak czasów… blogosfera książkowa od dawna przestaje być miejscem poświęconym literaturze, książki i wydarzenia typu TK służą bardziej podbijaniu klikalnosci itp.
I dlatego o wiele bardziej cenię sobie czwartkowe spotkanie z pisarzami, tłumaczami i grafikami: może i było nas tylko kilkanaście osób, ale dzięki temu można było porozmawiać na spokojnie 🙂 (chociaż zdjęcia też były, ale jako miły dodatek a nie podstawa spotkania) 😀
No cóż, dla mnie jechanie na Targi po to, by zrobić zdjęcie celebrytom – i na blogach potem widuję X zdjęć tych samych osób – też mija się z celem [ziew]
Naprawdę ktoś umawia się na samo zdjęcie? 🙂 To w sumie trochę zabawne, ale na szczęście nie zaobserwowałam tego na samych Targach. Ale też nie spotykałam się tam z kim popadnie, bo i nie dla spotkań tam pojechałam. Jakby się tak głębiej zastanowić, to ja tam właściwie bez celu pojechałam 🙂 Ale i tak było miło i chętnie bym to powtórzyła.
A to ci. Nie zaobserwowałam tego zjawiska, no ale…