Historia Dziecka piasku zaczyna się od końca, ponieważ niemal od razu czytelnik staje się świadkiem śmierci mężczyzny, który, jak później się okaże, jest głównym bohaterem niniejszej książki. Śmierć powszechnie jest uznawana, w zależności od tego, czy wierzymy w życie pozagrobowe, za koniec absolutny naszego istnienia lub tylko życia doczesnego. Dlatego w każdej opowieści o życiu człowieka staje się metą, do której prowadzi akcja. Odwrócenie tego kierunku, co nie jest rzadko stosowanym zabiegiem narracyjnym, służy zwykle temu, by przyjrzeć się kruchej kondycji ludzkiej oraz podjąć refleksje o przemijaniu. Tak się dzieje choćby w ostatnio wznowionej powieści Philipa Rotha Everyman, w której historia pochowanego, na pierwszych stronach powieści, bohatera staje się pretekstem do pokazania, jak bezbronną istotą wobec choroby i śmierci jest człowiek.
W książce marokańskiego pisarza Tahara Ben Jellouna śmierć bohatera staje się pretekstem do snucia o nim opowieści. Autor, czerpiąc inspiracje z kultury arabskiej, reprezentowanej przede wszystkim przez Baśnie tysiąca i jednej nocy, oddał hołd nie tylko Borgesowi, ale również wszystkim twórcom fikcji. Bo wydaje mi się, że obok oczywistych i zresztą najczęściej komentowanych w recenzjach kwestii genderowych: obrazu męskości, roli kobiet w kulturze arabskiej, transgraniczności płciowej i tożsamościowego zniewolenia – wszystkiego, co kryje historia Ahmedza – istotnym i dla mnie ciekawszym tematem jest metaopowieść.
Jeśli można powiedzieć, że Italo Calvino, w powieści Jeśli zimową nocą podróżny, interesuje proces czytania i relacja między konstruowaniem tekstu a modelowymi oczekiwaniami czytelnika, to Ben Jelloun w Dziecku piasku poświęca uwagę tradycji oralnej, która wiąże się z dwiema czynnościami: opowiadania i słuchania. Te dwie powieści łączy fascynacja procesem twórczym oraz szczególne zainteresowanie odbiorcą historii, którego angażują do współuczestniczenia w narracji – czytelnik i słuchacz staje się bohaterem i współautorem opowieści. O ile Calvino przedstawia, jakie są (różne) oczekiwania czytelników i jak świadomy tego autor tekstu może grać z odbiorcą, o tyle Ben Jelloun pokazuje zakorzenione w prapoczątkach istnienia człowieka uwielbienie do słuchania i przekazywania sobie nawzajem historii.
Bajarz, zaczynający snuć opowieść o Ahmedzie, mężczyźnie urodzonym jako dziewczynka, zbiera grono wiernych słuchaczy, którzy po kilku dniach włączają się w narrację, proponując własne rozwinięcie wątków z życia bohatera. Jest to opowieść na tyle angażująca odbiorców, że wśród nich pojawią się tacy, którzy uznają się za krewnych z rodziny Ahmeda i będą przekonywać pozostałych, że znają prawdziwą wersję zdarzeń.
Kategoria prawdy wydaje się tu istotna, ponieważ wszyscy narratorzy dążą do jej objawienia, niczym wysłańcy boga, począwszy od bajarza, który przekonuje zebranych na ulicy słuchaczy, że stał się posiadaczem księgi o niezwykłej treści, posiadającej moc wcielenia:
„Stałem się księgą tajemnicy: zapłaciłem życiem, by móc ją przeczytać (…) poczułem, jak księga wnika w me ciało, bo takie właśnie jest moje przeznaczenie” [s. 11].
Monolog gawędziarza brzmi jak mowa proroka, który ma zwykłym śmiertelnikom przekazać jakąś prawdę. To podobieństwo zostaje później zdemaskowane, kiedy w pewnym momencie do grupy dołącza się ktoś, kto wskaże, że rzekomym dziennikiem Ahmeda, czytanym przez gawędziarza, jest w rzeczywistości księga Koranu. Następnie opowieść próbuje przejąć mężczyzna uznający się za szwagra Ahmeda, opowiadając o potwornym małżeństwie z jego siostrą Fatimą. Kolejny narratorzy próbują zyskać prawo do kontynuowania historii po śmierci bajarza, przekonując, że posiadają jego zeszyt, mimo iż został on spalony.
Choć niektóre wątki z nadzwyczajnego życia mężczyzny urodzonego jako dziewczynka inspirują jednego ze słuchaczy do przedstawienia innej opowieści, bajarz konsekwentnie wraca do głównego wątku. Warto w tym miejscu zaznaczyć to, co należało powiedzieć na samym początku. Akcja powieści Ben Joullena zasadniczo rozgrywa się na dwóch poziomach (używam słowa zasadniczo, ponieważ parę razy pojawia się narrator nadrzędny, który przejmuje narrację, kiedy bajarz i jego następcy przestają pełnić swoją funkcję). Pierwszy poziom to fabuła osadzona w Marrakeszu, po którym bajarz oprowadza słuchaczy, pokazując kolejne bramy, związane z postaciami jego opowieści, należącej do drugiego poziomu narracji. Można powiedzieć, że snucie opowieści nabrało tu charakteru podróżniczego, gdyż gawędziarz dzieli funkcję bajarza z rolą przewodnika po mieście, oprowadzając zainteresowanych po mieście. Sprawia tym, że historia Ahmeda staje się miejską legendą.
Taki sposób prowadzenia narracji, gdzie zarówno bajarz, jak i jego następcy stale wracają do losów Ahmeda, jest cechą odróżniającą Dziecko piasku od szkatułkowej kompozycji Baśni tysiąca i jednej nocy. Natomiast obie książki łączy motyw opowiadania jako sposobu na zachowanie życia. Bajarz podobnie jak Szeherezada przerywał opowieść w najciekawszych momentach, by podtrzymywać zainteresowanie słuchaczy, którzy zaintrygowani historią przyjdą kolejnego dnia poznać jej dalszy ciąg. Ponieważ bajarz stał się księgą, podstawą jego życia było snucie opowieści, a ten proces nie może się odbywać bez odbiorców. Nie tylko dla niego wymyślanie historii stało się podstawą do życia. Jedna z ostatnich tajemniczych postaci pojawiających się w Dziecku piasku postanowiła swoje trudne przeżycia zmieniać w bajkę:
„Tak nauczyłam się przebywać w marzeniu i zmieniać moje życia w całkowicie wymyśloną historię, która pamięta to, co naprawdę się stało. Czy to przez nudę, czy może znużenie obdarzamy się drugim życiem, narzuconym na ciało niczym jakaś cudowna dżalabija, magiczny strój, płaszcz, niebiańska materia ozdobiona gwiazdami, barwami i światłem?” [s.162].
W tym fragmencie znajduje się odpowiedź na pytanie: czemu służą ludziom opowieści? Człowiek miłuje się w opowieściach, bo dają mu odskocznię od szarej codzienności, a czasem są jedynym sposobem na zapomnienie lub złagodzenie traumatycznego wymiaru doświadczeń, kiedy przyjdzie konieczność o nich opowiedzieć. Problem pojawia się wtedy, kiedy zaczynają zacierać się granice między fikcją a rzeczywistością. To regularnie dzieje się w powieści Ben Jellouna, kiedy kolejni słuchacze zaczynają obnażać przed pozostałymi swoją „prawdziwą” tożsamość, stając się tym samym bohaterami opowiadanej historii.
W pewnym momencie sam czytelnik nie wie, którym postaciom można wierzyć, a która historia jest prawdziwa. Wszakże nie ma to większego znaczenia, ponieważ czytając Dziecko piasku jako swoiste wyznanie miłości do procesu opowiadania, czytelnik nie odgrywa roli detektywa, lecz poddaje się płynącemu nurtowi niekończącego bajania. Choć książka, w dodatku licząca zaledwie dwieście stron, w pewnym momencie się kończy, proces jej czytania wymaga kontynuacji. Warto wrócić do początku i przeczytać ją jeszcze raz, i jeszcze raz. Ponowna lektura nie tylko pozwoli (pozornie!) uporządkować świat przedstawiony i pojawiające się w nim postaci, ale też zauważyć, że początek powieści jest następstwem otwarcia się na przekaz ukryty w jej zakończeniu, w którym odchodzący na groby umarłych narrator pozostawia czytelnikowi księgę. Odbiorca, podejmując wyzwanie, stałby się bajarzem, który swoją misję mógłby opisać następującymi słowami: „Cały sekret kryje się tu, na tych stronach, splecionych z wielu sylab i obrazków. Powierzył mi ten zeszyt tuż przed swoją śmiercią…” [s.10]. Ta otwarta, złożona i oparta na kole kompozycja fabularna powieści, przypisująca człowiekowi, w rozumieniu absolutnym, wieczną funkcję bajarza i słuchacza, odpowiada temu, co określa się terminem borgesowski: postrzeganiu egzystencji jako niekończącego się labiryntu bez wyjścia. Czytelnik rozpoczynający lekturę Dziecka piasku zostaje wrzucony w ten labirynt i nawet po odłożeniu książki wciąż w nim tkwi. Chcąc z niego wyjść, sięga ponownie po książkę, a z każdą kolejną lekturą coraz bardziej jest w nim zanurzony.
Książka wydaję się być ciekawa, lecz niestety nie moje klimaty. Może jeśli będę miała okazję to przeczytam 🙂
pozdrawiam i zapraszam do siebie
http://czytia.blogspot.com/