W ostatnią niedzielę przyznano Nike Cezaremu Łazarewiczowi za reportaż. Jest to pierwsza taka nagroda dla reportażu. Nie dziwi mnie to, bo już od kilku lat czekano, aż ten cieszący się w ostatnim czasie coraz większym zainteresowaniem gatunek zostanie doceniony przez jury najważniejszej nagrody literackiej w Polsce. Można śmiało wysnuć tezę, że reportaż podnosi poziom czytelnictwa w naszym kraju, bo jeśli pewna grupa osób niechętnie sięga po literaturę beletrystyczną, to zainteresowana pewnym problemem, o którym czytała w gazecie czy obejrzała w wiadomościach telewizyjnych, sięgnie po reportaż. Przez wielu uznany jest za lepszy od literatury artystycznej, ponieważ przekazuje pewną wiedzę. Z tym można polemizować.
Dzisiaj jednak chcę wspomnieć o pewnym reportażu, którego lektura jest bardzo na czasie, gdyż dotyczy on afery reprywatyzacyjnej, która w wiadomościach telewizyjnych (niestety, czasem jestem na ich oglądanie skazana) stanowi jeden z popularniejszych tematów w ostatnich miesiącach. Częściowo z tym zagadnieniem mogliśmy się zetknąć już u Filipa Springera w 13 pięter, gdzie wstępem do pokazania współczesnych problemów mieszkaniowych była historia ze zmieniającymi się właścicielami kamienic, którzy znacznie podnoszą czynsz, tym samym skazując lokatorów na eksmisję (co często kończyło się samobójstwem tychże). O ile Springer skoncentrował się na strategiach developerów i problemów z kredytami hipotecznymi, o tyle reportaż Święte prawo Iwony Szpali i Moniki Zubik pokazuje problem mieszkalnictwa z perspektywy (zazwyczaj) prawników, którzy dobrze znający prawo handlu nieruchomościami, ich dziedziczenia oraz możliwości i ograniczenia, jakie stawia dekret Bieruta o nacjonalizacji większości budynków po II wojnie światowej, próbują ubić na tym interes. Kosztem lokatorów, którzy nagle, po kilkudziesięciu latach są zmuszeni opuścić mieszkania, bo ich nie stać na czynsz. I częściowym kosztem prawowitych właścicieli. Częściowym, bo sporo z nich już nie żyje [choć na potrzeby sprawy mecenasi są w stanie ich „ożywić”, nawet jeśli wychodzi na to, że obecnie właściciel musiałby mieć ok. 130 lat] i sporo jest już w takim wieku, że wolą sprzedać problem za symboliczne kwoty niż samemu chodzić po urzędach i załatwiać formalności związane z odwołaniem nacjonalizacji ich nieruchomości.
Autorki śledzą tę aferę od kilku lat, napisały kilka artykułów na ten temat w „Gazecie Wyborczej”, dzięki czemu o tym zaczęto mówić głośno. Wcześniej nikt nie podejmował się tego zagadnienia, ze względu na jego złożoność i nieznajomość prawa. W książce prezentują kilkanaście mrocznych historii wokół warszawskich kamienic, historii, które sięgają dwudziestolecia międzywojennego, a ich przebieg ukształtowała wojna zamieniająca stolicę w gruz i peerelowska polityka, bez której prawdopodobnie odbudowa Warszawy nie byłaby możliwa. Komunizm się kończy, ale absurdy nie. Sposoby, jakimi biznesmeni zdobywają kamienice, budzą niedowierzanie, a po chwili irytację. Gdyby Stanisław Bareja żył, miałby doskonały materiał na kolejną komedię o zmaganiach społeczeństwa z mieszkaniami – czy wskrzeszanie zmarłych w wieku biblijnym bardzo różni się od sytuacji, w którym bohaterowie wprowadzają trumnę z nieżyjącym właścicielem do jego nowego mieszkania, by zrobić mu zdjęcie i przekonać administratora, że to lokum im się należy w spadku?
Tytułowe święte prawo mówi o tym, że wszystkie znacjonalizowane własności należy oddać właścicielom lub ich spadkobiercom. Reportaż Iwony Szpali i Moniki Zubik przekonuje, że ta niby słuszna idea, pociąga za sobą konsekwencje, wskutek których najbardziej cierpią bezbronni mieszkańcy.
Polecam lekturę tej książki, bo pozwoli ona lepiej zorientować się m.in. w ostatniej aferze powiązanej z panią prezydent Warszawy.