Reżyseria: Robert Pulcini, Shan Springer Berman
21-letnia studentka (Scarlett Johansson) kończy college i poszukuje pracy. Przez przypadek spotyka osobę, która potrzebuje niani. Tak więc zostaje nianią, która zajmuje się Grayerem (Nicholas Art), synem państwa X, niemalże przez 24h/7. Poza tym na głowie ma problemy małżeńskie pracodawców, osobiste sercowe no i rodzinne, bo matka o niczym nie wie. Jednak przy tym wszystkim dostrzega jeden wielki problem jakim jest sytuacja panująca w domu Grayera.
Poznałam książkę, teraz film. Są zmiany, ale nie tak wielkie, jak to słyszałam od różnych osób. Naprawdę irytujące zmiany pomiędzy pismem a obrazem można dostrzec w Pamiętniku księżniczki. Początek trochę się różni, bo tu Annie jest po studiach a w książce w trakcie i ponadto tu praca niani była nieplanowana, a tam dawała ogłoszenia, no i matka o wszystkim wiedziała. I drugą znaczącą zmianą jest zakończenie, które w komediach musi być szczęśliwe. I to akurat mi się podobało, tzn. podniosło mnie na duchu, bo żal mi było tego dziecka. Nad tym problemem rozpisywałam się w recenzji książki [w bocznej ramce jest adres]. Tu skupię się na filmie od strony technicznej. Aktorzy się spisali nieźle, trochę inaczej wyobrażałam sobie pana X, ale każdy inaczej widzi opisane postacie. Ameryka jak Ameryka, nic nowego i ciekawego, dało się przeżyć. Muzeum mi się podobało i te teksty, że niby dionozaury były przodkami pani X xD. Trochę zastanawia mnie dlaczego to miała być komedia romantyczna. Fakt, że wątku o Hawardowym ciachu nie brakło i naprawdę było wiele zabawnych i romantycznych scen, ale głównie problem jest skupiony na pracy niani w niekochającej się rodzinie. (sprawdziłam na filmwebie, na szczęście też jest przydzielone do dramatu i słusznie)
Wiadomo co jest lepsze, bo książki zazwyczaj są lepsze od filmów i w tym przypadku nie było inaczej. W książce bardziej był ukazany dramat, a tu jak komedia to trochę złagodzili. Choć moment, kiedy pani X jechała do SPA zostawiając chorego syna to był chyba nawet bardziej dramatyczny. Polecam go szczególnie rodzicom, a jak już zapracowani nie majączasu obejrzeć go całego to przynajmniej końcowy fragment wywodu Annie i niech sobie czasem pomyślą. Mimo, że w najbliższym rejonie nie jest to tak widoczne to niestety takie rodziny też żyją w sąsiedztwie.
🙂 film widziałam, ale książki nie czytałam więc niestety nie mam porównania. Mogę się opierać tylko na wrażeniach z filmu. A jakież to one są? No na pewno nie jednoznaczne. Było ciekawie. Bawiłam sie chwilami całkiem nie najgorzej, można było się pośmiać. Jednakże irytowały mnie te określenia 'Ciacho’ czy 'Pani X’. Dziwnie jakoś z tym było. Sam dzieciak całkiem uroczy chociaż też sporo problemów przysporzył. No, a Scarlett była całkiem niezła w tym filmie.zapraszam do siebie na animowaną historię arabskiego złodziejaszka- Aladyna.pozdrawiam ;*
Ja podobnie jak Agniecha film widziałem, opisałem na blogu moje odczucia. Ksiązki nie czytałem. Co do filmu to pamiętam, że to własnie Ty zmotywowałas mnie do wysunięcia więcej argumentów dlaczego film mi się niepodobał hehe 🙂 Także uważam,żemojąopinie na jego temat znasz. Zapraszam do siebie na nową, przedpremierową recenzje filmu „Lustra” [www.magiakina.bloog.pl] Pozdrawiam serdecznie :)))
zapraszam do siebie na najnowszą notkę „Nawiedzona narzeczona”.[filmy-wedlug-agniechy]buziaki ;**