Reżyseria: P. J. Hogan
Becky (Isla Fisher) najlepiej czuje się w sklepach, gdzie otaczają ją ciuchy, torebki, buty, a jeszcze bardziej ją pociesza fakt, kiedy to kupuje. Zakupy są jej nałogiem, a finanse o których pisze są jej wielkim problemem, który stara się ukryć snując bajeczkę o eks-chłopaku, który gnębi ją przebierając się za komornika. Co za zbieg okoliczności…
Pierwsza wyprawa do kina w tym roku, na nic wyjątkowo ciekawie się zapowiadającego, ale zawsze coś. Uwielbiam seanse kinowe, w dodatku z miłą ekipą, zawsze miły sposób na spędzenie czasu. Zresztą co ja będę ględzić o sposobach spędzenia wolnego czasu, każdy z nas wie o tym najlepiej. Komedie romantyczne zaczynają być nudne, bo ciągle ten sam schemat i właściwie żadnego przesłania, które w Wyznaniach zakupoholiczki się znalazło. Zazwyczaj oglądając czy czytając komedie, za którymi zwykle przepadają kobiety główne bohaterki mają jakieś wysokie posady, a jak nie mają, to jeszcze nie, uzależnieniami głównie są imprezy i papierosy no i moda. Ale z tym ostatnim to nie problem, tak zazwyczaj przedstawiano, ale czy na pewno? Ile kobiet (mężczyzn zresztą też) musi wydać pieniądze koniecznie na jakąś nową bluzkę czy zakupy na wysprzedaży? (w przypadku mężczyzn są to inne rzeczy, ale istota konieczności wydawania kasy jest taka sama). Znam osoby, które muszą wydać pieniądze, bo muszą, a znam takie, które wydają, bo nie mogą się oprzeć wszelkim okazjom, promocji i wspomnianym wysprzedażom. W moim przypadku jest tak, że żal mi jest wydawać kasę na byle co, zanim zdecyduje się kupić jakiś ciuch czy torebkę, to zostaje to sprzedane. Jedynie z czym walczę i mogę się pochwalić chyba już roczną wytrwałością, powstrzymaniem się od zakupu książki, poza podręcznikami do szkoły i poradnikami związanymi z sztukami plastycznych. Może utrzymuje się przy tym, z racji otrzymywania książek z wydawnictw, w prezencie czy ostatnio zrobionym spisem domowego księgozbioru, który wynosi niepełna 1800 pozycji. Są uzależnienia, które należy leczyć, bo mimo nie są szkodliwe dla innych, są problemem dla nas samych. Poza poruszonym tematem, w filmie jest dość wiele wspaniałych tekstów i sytuacji, które widza rozśmieszają. Na sali nierzadko było słychać wybuch śmiechu. Co o czymś świadczy, poza tym, że widzowie umieją czytać napisy ;P. Zauważyłam to, że widok sklepów mody czy redakcji nie wywołuje u mnie takiego zainteresowania jak kiedyś. Przejadło mi się, albo oswoiłam się z rzeczywistością, która nie jest tak piękna jak w filmach. W ogóle te niektóre sukienki były w takich kolorach i kroju, że ja w życiu bym czegoś takiego nie założyła na siebie, a cóż dopiero wydać tyle kasy. Ewidentnie nie mój gust, zbyt pyszny był. Co do głównej bohaterki, obawiałam się, że będzie to denna i beznadziejnie głupia i naiwna postać. A tu nic takiego, była po prostu chora, a w dodatku miała swój urok. Zresztą można się domyślić, że głównym powodem salwy śmiechu były jej nieudaczne, ale oryginalne zachowania. Jej taniec był the best. Mowa o komedii, a wypadałoby coś wspomnieć o drugiej części nazwy gatunku, do którego został przydzielony film. Mianowicie romantyczności też nie zabrakło, co można było przewidzieć na początku. Mimo tej banalności, podobało mi się. Nie wiem, ale jakoś tego ostatnio w filmach mi potrzeba. Czyżbym miała niedobór witaminy M? ;P
Trochę się rozpisałam, myślę, że o wszystkim wspomniałam. Nie, jeszcze trzeba wspomnieć o muzyce, którą było słychać i była zauważalna. Typowo rozrywkowa, szybka taka jak życie w NJ. Pewnie jakieś hity, których nie znam. Film mimo, że nieambitny to jakieś przesłanie ma. Dla rozrywki polecam.
Po zwiastunie „Mamma Mia!” myślałem, że jestem już znieczulony na wszelakie różowe historyjki a jednak okazało się, że można mnie dobić 🙂 Dla mnie kręcenie takich filmów to kompletny bezsens i marnotrawstwo kasy, czasu i wszystkiego co można zmarnować. Tytuł filmu „Wyznania zakupoholiczki” mówi wszystko i zapewne bardziej bym się na tym filmie zmęczył aniżeli odstresował (a śmiech pewnie byłby przez łzy). Wole nie zastanawiać się po co i dla kogo kręcone są takie filmu dlatego opisaną produkcję wrzucam do szufladki „odmóżczacz dla kobiety” do której nic nie mam. Faceci mają durne kino akcji, kobiety mogą mieć durne kino romantyczne. Aczkolwiek nie chciałbym aby moja kobieta odmóżdzała się na takich produkcjach… 🙂 To moje zdanie, pokój z autorką i czytelniczkami bloga 😛
Nie oglądałam jeszcze Mamma Mia, ale mam w planie, więc będę mogła porównać czy faktycznie „Wyznania…” są też takim odmóżdżaczem, jak ty to nazywasz.
jakoś za specjalnie mnie nie ciągnie do tego filmu. Może kiedyś uda mi się obejrzeć jak pojawi się na DVD, kto to wie 🙂 W ogóle za Islą nie przepadam, ale zakupy uwielbiam więc boję się, że znowużmoja mania wróci :Dzapraszam na przedostatnią lutową notkę z serii „Miesiąc z miłością” >> „Dlaczego nie!”.(filmy-wedlug-agniechy)buziaki ;**