Miłość w czasach zarazy

  Reżyseria: Mike Newell

Florentino Ariza (Javier Bardem), poeta, roznosząc telegramy ujrzał dziewczynę – miłość swojego życia. Fermina (Giovanna Mezzogiorno) jako panna pod czujnym okiem ojca (John Lequizamo), odwzajemnia ją, jednak musi z niej zrezygnować, gdyż ojciec inną partię dla niej zaplanował. Juvenal Urbino (Benjamin Bratt), doktor, zostaje jej mężem na długie lata. Florentino jednak wciąż w niej zakochany, czeka do śmierci jej małżonka, by o późnej starości być z nią.

Miłość przedstawiona w filmie wydaje się być piękna i niemożliwa. Ale czy taka jest? Miłość wymaga wiele poświęceń, łez, cierpienia, ale jest wytrwała. Jak to św. Paweł pisał w Hymnie o miłości „Miłość wszystko przetrzyma”. Choć pewne sceny nam młodym mogły się wydawać nieprzyzwoite, to trzeba mieć te uczucia i zrozumieć uczucie zaistniałe między kochankami. Przyznam się, że książki nie czytałam, bo nie miałam okazji. Więc trudno mi ocenić na ile film zobrazował powieść. Film z nastroju jest ponury i to strasznie. Szara rzeczywistość, cierpienie, łzy, wojny, choroby, śmierć. Chyba pozytywne sceny znajdują się na końcu, gdzie mogą się pojawić łzy wzruszenia. Ale tak wracając do początku. Pierwsza scena była dla mnie totalnie nie zrozumiała, choć teraz mniej więcej już zajarzyłam. Kolejne sceny były tak mylące, iż myślałam, że to Florentino, mąż Ferminy, umarł, a potem pojawia się jako duch i w ten sposób wracamy do przeszłości. Jednakże to było inaczej, o czym się przekonujemy, kiedy sceny pod koniec zostają powtórzone. Czując ponury klimat i obserwując starzejących się bohaterów, zaraz atmosfera kojarzyła mi się z Ciekawym przypadkiem Benjamina Buttona. Zresztą tam też była mowa o miłości trwającej przez lata. Powiem, że nie podobali mi się bohaterowie, jakoś nieprzyjemnie mi się na nich patrzyło, ale cóż o gustach się nie dyskutuje. Poza tym inna kultura, inne czasy… Gra aktorska na poziomie. Ciekawą postacią była matka Florentino, w którą wcieliła się Fernanda Montenegro. Najpierw była bardzo sympatyczna i miła staruszka, i myślałam, że to będzie jedyna normalna postać w filmie, a jednak potem ześwirowała. Cóż bywa. Na tle ciekawych postaci z pięknymi imionami, piękna sceneria morza. Ciekawą sceną, które mnie lekko rozbawiła były zakłady o koguty, który wygra. Naprawdę, świetna rozrywka ;P.

Filmem nie jestem zachwycona. Trwał długo i też przynudzał. Do tego ten ponury nastrój, i nie wyżyte kobiety otaczające Florentina… Niezbyt przyjemny widok, a na końcu to kłamstwo „Przez lata zachowałem cnotę dla ciebie”. Czy film dobry? No, zły nie był. Nie znam książki, więc też moja opinia nie dokońca może być brana pod uwagę, jeśli chodzi o porównanie do pierwzoru.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *