Reżyseria: John Hamburg
Peter Klaven (Paul Rudd) jest sprzedawcą nieruchomości i podczas jednego z wybranych miejsc do sprzedaży zaręcza się z Zooey (Rashida Jones). Było by wszystko doskonałe, gdyby nie podsłuchał rozmów na babskim wieczorku i przyznał rację, że nie ma przyjaciół, których mógłby poprosić o zostanie drużbą. Za wszelką cenę usiłuje znaleźć przyjaciół. Po kilku nieudanych spotkaniach, spotyka szczerego do bólu Sydneya. Jego tryb życia nie bardzo pasuje do Petera, ale czego się nie robi dla przyjaciół? Niestety związek nieco ucierpiał.
Powiem wam, że jestem nieco zaskoczona ogólnym obrotem akcji. Spodziewałam się jakiegoś gejowskiego zakończenia, a tu pomimo wulgarności i pedalskich wpadek, wyszło całkiem, całkiem. W głównej mierze film skupia się na wartości jaką prezentuje przyjaźń. Szczerze mówiąc sama zaczęłam zastanawiać się nad sobą, ale wspominając ostatnie dni i wypady, nie jest źle ;P. W sumie komedia mówiła o czymś ważnym, co prawda w stylu ordynarnym, jakiego niecierpię, ale miało to coś co każe zastanowić się nad własnymi relacjami z ludźmi. Z jednej strony, odetchnęłam z ulgą, że u nas nie trzeba ileś druchn i drużb, wystarczy dwóch świadków, ani co też często pojawia się w amerykańskich produkcjach, układania przysięgi małżeńskiej. Na czym swoją drogą, nie można za bardzo polegać, bo te wszystkie słowa mogą obrócić się przeciwko tobie, wszelkie dwuznaczności itp. , bo co miał na myśli autor tych słów?
Jeśli chodzi o konkretne za i przeciw to zacznę od tego co mi się podobało. Mianowicie romantyzm pierwszej sceny i właściwe zakończenie mówiące o tym, że przyjaźń wszystko przetrzyma. Humoru może w ogromnych ilościach nie było, ale go nie brakowało. Te minimum przyzwoitości jak na komedię miało miejsce. Gra aktorska też na poziomie, po raz kolejny w tym miesiącu zobaczyłam Paula Rudda w pierwszoplanowej roli., którego znam z takich filmów jak Nigdy nie będę Twoja, Chłopaki też płaczą i 40-letni prawiczek. Te dwa ostatnie są dziełem tych samych twórców co właśnie Stary, kocham Cię. Mogę powiedzieć, że do kompletu reklamowanych ich filmów brakuje Wpadka, na którą może też przyjdzie czas. Co mogę powiedzieć o ich produkcji? Te filmy mają wiele wspólnego. Po pierwsze łączy ich jakiś konkretny główny problem. Tu brak przyjaciela, w „Chłopakach…” psychika po odrzuceniu przez dziewczynę, a w prawiczku, wiadomo, tytuł mówi wszystko. Kolejną wspólną cechą, przez co automatycznie przejdę do negatywnych stron filmu jest dużo porcja seksizmu i wulgaryzmu. I tu zwrócę uwagę, że pomimo tego potrafią zachować klimat romantyzmu, w przeciwieństwie do francuskich produkcji, które przez takie duże porcje, nie potrafią tego romantyzmu utrzymać, wręcz go niszczą. Nie podobała mi się banalność niektórych spraw. Dla przykładu podam scenę przeprosin Petera wobec narzeczonej. Szybkie wybaczenie i dobre zakończenie.
Składając wszystkie pozytywy i negatywy w jedną całość, film nie jest taki zły. Jak na te wszystkie poprzednie produkcje tych twórców, ten wychodzi całkiem dobrze.
tego filmu też nie widziałąm, ale już mam na płycie więc na dniach obejrze. Przyjaciółka mówiła, że fajny, ale ja mam wątpliwości. Bo wszystkie komedie jakie oglądam z Segelem są utrzymane w takim klimacie, które nie do końca mi pasują, no ale zobaczymy co z tego wyjdzie 🙂