Marley i ja

  Reżyseria: David Frankel

Jenny (Jennifer Aniston) i John (Owen Wilson) są młodym małżeństwem i przeprowadzają się na Florydę. John prezentuje Jenny szczeniaczka z przeceny, który jest bardzo niegrzecznym psem, sprawiającym duże problemy i robiącym mnóstwo szkód. Oboje są dziennikarzami, jednak Jenny ze względu na małe dzieci rezygnuje z pracy. Przez całe ich młode małżeństwo towarzyszy im Marley.

Nie lubię takich filmów. A dokładniej ich zakończenia. Kiedy cała historia skupia się głównie na psie, jest właściwe na okrągło zabawna i urocza, ale nie kiedy pies ma swoje kilkanaście lat i nadchodzi ten nieubłagany moment. A w tym filmie trwał on bardzo długo, już chyba w 3/4 filmu wiedziałam co nastąpi i już wtedy ze mną szarpały nerwy pełne żalu i smutku. I jak by od początku leżał zdechły to może nie było by, aż tak mocne, jak to, kiedy widać, że choruje, widz wie, że zaraz nastąpi koniec, a tu wyzdrowieje i żyje dalej, ale nie długo… Łzy nawet pisząc tę recenzję pojawią się w mych oczach. To jest moja słabość, tak jest w życiu, taka naturalna kolej rzeczy. Ale przywiązanie czy ze swoim pupilem, czy z tym na ekranie przez tylko niecałe 2h robi swoje. Jest też książka powstała na podstawie scenariusza, ale nie wiem czy ją chce przeczytać. Musi minąć sporo czasu, kiedy koniec historii nie będzie wywoływał we mnie tak burzliwych emocji. Ale koniec z tym melodramatyzmem.

Komedia całkiem sympatyczna, pośmiać można się nie raz. W sumie to taka nie typowa komedia romantyczna. Po w głównej mierze akcja skupia się na psie. Jednak nasza para małżeńska też jest istotne. Wiele przeżywają tych miłych i tych koszmarnych chwil. Tak jak w każdym małżeństwo. Podobało mi się to jak John z zaprzeczeniem odpowiadał przyjacielowi o rozstaniu. To nie jest rozwiązywanie problemów, tylko ucieczka. Bardzo ważne zdanie było z tym, że nowożeńcy są głusi na te prawdy o życiu. Ale jakby nie byli, to ludzie zaczęli powoli ginąć, aż w końcą wyginą całkowicie. To co się działo ich w domu, dwójka (potem trzecie się pojawiło) i rozbrykany pies, było faktycznie koszmarem. Trudno nie być zmęczonym. Odpowiednia dawka romantyzmu i komedii, a także sympatycznego psiaka, nie czyni z filmu takiego zwyczajnego filmu o miłości między dwojgiem ludzi, a raczej jest to tak rodzinnie.

3 thoughts on “Marley i ja

  1. Bardzo chciałam objerzeć ten film, ze względu na Jen (nie lubię Owena), ale właśnie obawiam się, że przez tego psa historia będzie zabardzo przypominała film familjny i widzę, że troche tak włąsnie jest. Choć chyba i tak prędzej czy później zobaczę tą pozycję 😉 Pozdrawiam – Harlow. [movies-now]

  2. e nie. nie zgadzam się 😛 to nie ksiażka powstała na podstawie filmu, tylko historia ta jest autentyczna – tak jakby. Tzn. to co się dzieje filmu naprawdę miało miejsce w życiu tego bohatera, który napisał książkę o swoim psie i ta właśnie książka została zekranizowana 🙂 tak przynajmniej się dowiedziałam :))))film ogólnie bardzo sympatyczny do momentu. też wiedziałam jak to się skończy, bo taka historia mogła się skończyć tylko w jeden sposób. Piesek był uroczy, dużo było z nim zabawy. Zakońćzenie było takie łzawe,nie mogłam powstrzymać łez i też myślałam o moim psiaku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *