Autor: Charlaine Harris
Po raz kolejny zetknęłam się z romansem wampirzo- człowieczym. Po raz kolejny zasmakowałam nieludzkich i ludzkich pragnień, uczuć i… krwi. Stykając się z powieściowymi wampirami sama wysuwam swoje własne teorie co jest legendą, wymysłem totalnie ludzkim, a które teorytycznie mają swoją rzeczywistość. Teoretycznie, bo jak wiemy wampiry nie istnieją. Nie obejdzie się bez porównania do „Zmierzchu”, gdyż ten jest książką świetną i teraz cokolwiek oo podobnej tematyce przeczytam będę porównywać właśnie do niego. W tej powieści byłam rozczarowana początkiem, że wampiry są oczywiste i prawdziwe, żadnych domyśleń, brak wiary. Jest i już. Następnie ten romans pomiędzy Billem a Sookie. Ona zaraz jak go zobaczyła zwolniła się z pracy, by go ratować, bo chciałaby być z wampirem, bo normalni chłopcy ją nie intrygują. Za szybka akcja jak dla mnie. Całe szczęście, że to tylko początek był mizerny, reszta robi się coraz ciekawsza. Książka może się też kojarzyć z miernym kryminałem. Powieść wciąga, ale nie na tyle by miała miejsce trudność z oderwaniem się od książki. Ciekawym wątkiem było to prawdziwe oblicze pracodawcy głównej bohaterki. Jak wspomniałam wcześniej każda powieść z wampirami ma swoją teorię, np. do czosnku, czy naprawdę je odstrasza czy to taki wymysł dla naiwnych ludzi i czy wampiry smażą się na świetle- też z tym różnie bywa. W „Zmierzchu” słońce sprawia, że patrząc na wampira widzisz kim jest, natomiast w innych wersjach, również w tej książce jest tak, że wampir na słońcu się smaży na śmierć. „Martwy aż do zmroku” nie jest jakąś zniewalającą powieścią, nie jest zła, ale spodziewałam się czegoś lepszego. Więc raczej za następne części brać się nie będę. Okładka też strasznie odbiega od realności, mimo, że wampiry z rzeczywistością nie mają nic wspólnego to w książkach takich wolałabym, aby jednak trochę tego uroku dodać.
Opis:
Czytając Martwego aż do zmroku zaczynasz wyobrażać sobie autorkę powieści, Charlaine Harris, jako ukochane dziecko Laurell K. Hamilton i Joego R. Lansdale’a – może z Tanyą Huff i P. N. Elrodem jako rodzicami chrzestnymi. A jednak ?humorystyczny wampirzy kryminał z elementem romantycznym” Harris jest nie tylko kolejną mroczną igraszką z naszym ulubionym motywem nieumarłych. Otrzymujemy również opowieść o parze odmieńców próbujących znaleźć sobie miejsce w świecie, i o ich związku, który nie jest łatwy ani dla niej, ani dla niego. W świecie Harris wampiry stanowią mniejszość społeczną, która niedawno otrzymała prawa obywatelskie. Ich nierozcieńczona krew stała się niezwykle poszukiwanym lekarstwem. Na czarnym rynku fiolka wampirzego płynu życiowego – który podobno ?tymczasowo łagodzi symptomy pewnych chorób i zwiększa potencję seksualną, będąc czymś w rodzaju skrzyżowania prednizonu z viagrą” – kosztuje dwieście dolarów. Odkąd prawnie uznano nieumarłych, kelnerka Sookie Stackhouse wyraźnie miała nadzieję, że ktoś taki zjawi się w małym północnoluizjańskim miasteczku Bon Temps. Jest więc po prostu zachwycona, kiedy wysoki, ciemnowłosy, przystojny, blady wampir siada przy jednym z jej stolików. Jednak dziewczyny nie pociąga wcale nieśmiertelność wampira ani nawet jego zmysłowa atrakcyjność. Wydaje się za to urzeczona faktem, że nie potrafi czytać mu w myślach. Sookie bowiem, wyobraźcie sobie, jest telepatką. Dar, który sama nazywa upośledzeniem, utrudnia jej życie, a zwłaszcza spotkania z mężczyznami (mimo iż jest atrakcyjną dwudziestopięcioletnią blondynką). Właściwie wszyscy w mieście nazywają ją stukniętą. Czasami, atakowana przez setki natrętnych, cudzych myśli, sama się uważa wariatkę. Sookie jest bohaterką zupełnie niepodobną do Buffy, więc ratuje świeżo poznanego wampira – wampira Billa, tak, naprawdę! – przed parą ludzi chcących osuszyć go z cennej krwi. Właśnie wtedy odkrywa, że nie ?słyszy” ani jednej myśli Billa. Fakt ten wystarczy, by Sookie poczuła do wampira sympatię. Cóż, niektórym związkom trzeba było na początek nawet mniej. Okazuje się, że korzenie Billa sięgają Bon Temps, że wrócił tu i zamierza się osiedlić w rodzinnej posiadłości, którą właśnie odziedziczył. W dodatku, walczył w wojnie domowej, a wampirem został w roku 1870. Fakty te zachwycają babcię Sookie, oddaną członkinię lokalnego klubu Potomków Wybitnych Poległych. Bill może dostarczyć klubowi szczegółów, dzięki którym babcia i inni członkowie znajdą się w ?genealogicznym siódmym niebie”. Jednak szczęście nie tak prosto osiągnąć. Gdy zamordowano dwie młode kobiety, a na ich udach koroner znajduje ślady kłów, podejrzenie pada na wampiry, czyli także (a może przede wszystkim) na Billa. Mordercą mógłby też być Jason, seksowny brat Sookie, który uwielbia kobiety, choć lubi także lekką perwersję. Bill i Sookie (z niejaką pomocą pewnego wampira imieniem Bubba) muszą się zmienić w detektywów, rozwiązać zbrodnie i znaleźć prawdziwego przestępcę. Tak się to zaczyna?
Raczej nie dla mnie.(www.ksiazkaweb.blog.onet.pl)
Widzę, że nastała moda na wampirki. Książka, której raczej nie przeczytam. Ale recenzja niezła:)
„Stykając się z powieściowymi wampirami sama wysuwam swoje własne teorie co jest legendą, wymysłem totalnie ludzkim, a które teorytycznie mają swoją rzeczywistość.”Czy można mieć teoretycznie swoją rzeczywistość?Chyba chodziło Ci o to, że mogą mieć swoje zastosowanie w rzeczywistości, co również nie współgra z resztą zdania…”Powieść wciąga, ale nie na tyle by miała miejsce trudność z oderwaniem się od książki.”Widać,że masz trudności z formułowaniem poprawnych zdań…Czytanie recenzji przed zamieszczeniem jej tu nie byłoby głupim pomysłem…”W „Zmierzchu” słońce sprawia, że patrząc na wampira widzisz kim jest, natomiast w innych wersjach, również w tej książce jest tak, że wampir na słońcu się smaży na śmierć.”Chyba nie czytałaś Zmierzchu zbyt dokładnie…Co do drugiej części zdania „smażenie na śmierć” jest bardzo ciekawe…