Reżyseria: Lasse Hallstrom
John Tyree (Channing Tatum) jest 23-letnim żołnierzem, który wrócił na przepustce do domu. Poznaje studentkę Savannah (Amanda Seyfried), z którą się zaprzyjaźnia. W ciągu dwóch tygodni ta przyjaźń przerasta się w miłość. Niestety John musi wrócić na misję i rozstać się z Savannah. Pozostaje im tylko pisać do siebie listy, ale czy związek na tej zasadzie przetrwa?
Bardzo lubię melodramaty oparte o książki Sparksa. Tak z ciekawości, jeszcze żadnej nie czytałam, ale planuje od paru lat to nadrobić. Lubię te filmy poprzez klimat i poruszenie trudnych i bolesnych tematów najczęściej związanych z różnego rodzaju chorobami bohaterów. O Szkole uczuć chyba nie muszę mówić, bo to już film praktycznie kultowy i każdy go widział. Natomiast Noce w Rodanthe są bardzo podobne do Wciąż ją kocham, różnica jest w wieku bohaterów. Tu mamy do czynienia z młodymi ludźmi, tam z dojrzałymi i doświadczonymi życiem bohaterami w średnim wieku. W obu filmach akcja dzieje się nad morzem i w obu bohaterowie piszą do siebie listy. I pomimo wielu bolesnych wydarzeń w Wciąż ją kocham, dzięki finałowi jest to bardziej szczęśliwa fabuła, niż ta z Noc w Rodanthe.
Seans odbywał się w większym gronie młodzieży i co można było zauważyć podczas przerwy budził wiele kontrowersji odnośnie decyzji i wyborów bohaterów. Byli zarówno krytycy i zwolennicy decyzji Savannah jak i patriotycznego obowiązku Johna. W sumie wyszło, że John jest patriotą i dla niego ważniejsza jest walka dla ojczyzny niż Savannah. A Savannah poszła po prostej wychodząc za mąż za kogoś innego. Jak się później dowiadujemy, jej decyzja też wiązała się z pewnym poświęceniem, nie tylko miłości do Johna, ale z dobrym rozwiązaniem trudnej sytuacji jej małżonka i jego dziecka. Patrząc na finał historii, ten ślub był czystą formalnością.
Bardzo piękny i przejmujący film, choć bez łez da się obejść. Polecam romantykom i romantyczkom.
Ocena: 8/10