Reżyseria: Harry Basil
Małe prywatne więzienie w Rockwood jest w katastrofalnej kondycji finansowej. Jego naczelnik Jake (Rodney Dangerfield), usiłuje przekonać właściciela więzienia, aby ten zorganizował jakiś zastrzyk gotówki, która postawi instytucję na nogi. Jednak Eli (Randy Quaid) nie wykazuje chęci inwestowania w podupadający zakład zamknięty. Jack wpada więc na genialny pomysł, aby otworzyć w nim luksusowy pensjonat… (filmweb)
Mówiąc krótko jest to świrnięta komedia. Mam wrażenie, że tu chodziło o efekt, by za wszelką cenę zrobić z tego prześmieszną komedię. W praktyce wyszła nudna i niesmaczna fabuła. Może facetów będą śmieszyć nadmuchane lale (dosłownie), w której jednej z nich zakochał się więzień i po opuszczeniu aresztu ożenił się z nią i założył rodzinę. Na pewno ciekawą sprawą jest wykorzystanie siedzących w instytucji przestępców do popełnienia kradzieży w celu zmodernizowania więzienia (tu trzeba przyznać, że to im się naprawdę udało). Jak można przewidzieć, kiedy raz się uda, to się na tym nie skończy i trzeba spróbować ponownie… aż do pewnego momentu, kiedy postanawiają działać na własną rękę i zostają przyłapani.
Bardzo nie lubię, kiedy do poprawy humoru w filmie pojawia się postać pokroju Eliego i zwierzę z dwuznacznym gestem o podtekście seksualnym. Jest to obrzydliwe. Dlatego zabawnych momentów w filmie było naprawdę nie wiele. Fabuła bez głębszego sensu, ani dla rozrywki, ani przemyśleń. Można sobie odpuścić.
Ocena: 3/10