Reżyseria: Filip Bajon
Opowieść o buncie, miłości i dojrzewaniu. Burzliwa historia młodego człowieka, którego namiętnością były kobiety i historia. Ekranizacja powieści Stefana Żeromskiego pod tym samym tytułem, jednej z najważniejszych pozycji literatury polskiej. Cezary Baryka (Mateusz Damięcki) mieszka w Baku. Chce być inżynierem naftowym. Kiedy jest zakochany po raz pierwszy, do miasta wkracza rewolucja. Giną jego przyjaciele i dziewczyna, umiera matka. Baryka za namową ojca wyjeżdża do Polski. Tutaj w czasie wojny z bolszewikami ratuje życie swojemu swojemu przyjacielowi. Po wojnie, zaproszonego przez niego do rodzinnego majątku, ma nadzieję na spokojne życie. Tymczasem zakochuje się w nim kobieta, i to nie jedna. Baryka jest rozdarty – głos wewnętrzny mówi mu, czego ma nie robić, ale nie mówi, co ma robić. Aż pewnego dnia… (filmweb)
Zawsze lubię lekturę szkolną po przeczytaniu wspomóc obejrzeniem ekranizacji. W ten sposób więc szczegółów mi utkwi w głowie. W przypadku Przedwiośnia, ekranizacja okazała się dość luźną adaptacją powieści Żeromskiego. Choć rzadko kiedy film obejmuje wszystkie szczegóły książki, w tym przypadku jest wyraźnie okrojony. Tutaj twórcy postanowili skupić się na dojrzewaniu bohatera i jego perypetiach w Nawłoci, gdyż to zajmuje największą część filmu. Rewolucja, choć dość obecna w obrazie, odczuwam osunięcie jest na drugi plan. Dlatego produkcji Bajona nie polecam jako ekranizacji – alternatywnego zapoznania z lekturą. Natomiast jako sam, odrębny film jest świetny. Z dwóch powodów: muzyki, która nadaje obrazowi piękną aurę i obsady aktorskiej. Cała gwiazdorska śmietanka polskiego kina: Daniel Olbrychski, Janusz Gajos, Krystyna Janda, Małgorzata Lewińska, Karolina Gruszka, Maciej Stuhr, Marcin Dorociński, Krzysztof Globisz, Jan Nowicki, Wojciech Siemion, Borys Szyc, Agata Kulesza, Andrzej Chyra, Piotr Gąsowski i wiele, wiele innych znanych twarzy z seriali i kultowych filmów. Dzięki temu oglądanie filmu z tak znajomym gronem było czystą przyjemnością, bo to aktorzy, którzy grać umieją.
Film polecam jako luźną adaptację powieści o tym samym tytule, a nawet nie chciałabym, żeby tytuł zrażał do obejrzenia, bo jest tak dobry jak nielekturowy dramatyczny film fabularny.
Ocena: 7,5/10
Moja recenzja książki