Adaptacja powieści F. Scotta Fitzgeralda aż kipi od przepychu, złota i bogactwa, od wielkości. Film jest bajeczny, dosłownie niektóre sceny wydają się być kadrami z filmu animowanego, lecz przez to wcale nie ciekawszy. Jak słusznie skomentowała koleżanka „niebezpieczny przerost formy nad treścią”. Choć ekranizacja dość wiernie „cytuje” tekst z książki (obejrzałam ją w ciągu dwóch dni od lektury), to czy faktycznie właściwie oddaje treść?
Trzeba przyznać, że pewne luki, które powstały w mojej głowie w trakcie lektury, film doskonale uzupełnił, pewne niejasności wyjaśnił, dzięki czemu mogłam napisać recenzję książki. Film nie oddaje natomiast klimatu książki. Mam wrażenie, że Luhrmann chciał spotęgować wielkość Gatsby’ego, udramatyzować jego niespełnioną miłość do Daisy i podkoloryzować bogactwo posiadłości sąsiada Nicka Carrawaya, który zarówno w książce, jak i filmie jest narratorem. A do tego umniejszyć rolę panny Baker. W książce pojawiło się wiele refleksji na temat tej postaci, których brakło w filmie. Owszem, Jordan Baker odgrywa rolę łączniczki między Gatsbym a Nickiem, ale zabrakło tej niespełnionej chemii między Jordan a Nickiem.
Osadzenie Leonarda DiCaprio w tytułową rolę było chwytem nie tylko marketingowym, ale przede wszystkim podkreślającym różnicę między Wielkim Gatsbym, a innymi postaciami, odegranymi przez mniej znanych aktorów. Wybór tego aktora na tytułową rolę uznaję za bardzo trafny, choć niekoniecznie realizuje on moje wyobrażenie literackiego Gatsby’ego. Ale w tym przerysowanym świecie wyreżyserowanym przez Luhrmanna, gdzie zacierają się granice między rzeczywistością, a baśniowością, aktor pasuje jak ulał. Najprawdopodobniej ta karykatura miała pokazać, jak wspaniała i bogata była Ameryka przed Wielkim Kryzysem.
Wielki Gatsby zachwyca stroną wizualną, misterną scenografią i animowanymi efektami, a także barwnymi postaciami, które nie są obojętne widzowi. Jednak pod kątem fabularnym film jest strasznie nużący. A może to wyrafinowana forma tak męczy, że na odbiór treści widz już nie ma wolnych bodźców percepcyjnych.
Ocena: 7/10
Bardzo ciekawy opis. Spotkałam się z licznymi opiniami na temat tego filmu. Niektóre były dobre, niektóre nie, więc nie wiedziałam w końcu, czy film jest wart obejrzenia. Po przeczytaniu tego opisu zaryzykuję i obejrzę ten film, mam nadzieję, że będzie mi się go oglądać dobrze 😀
Coś w tym jest co piszesz, ale co do DiCapria to już dawno zasłużył na oscara 😀
Po obejrzeniu filmu miałem identyczne odczucia. Świetna gra aktorska, bohaterowie, którzy nie pozostają obojętni widzowi… szkoda tylko, że fabuła, czyli to, co w filmie najważniejsze, jakoś taka… trochę nudna.
Osobiście filmu jeszcze nie widziałam, ale muszę jak najszybciej te braki nadrobić, bo chce mieć własne zdanie na ten temat. faktem jednak jest, że Leonarda nie lubię, mimo iż miał może dwie, trzy role atrakcyjne…
Masz rację,. Gatsby zachwyca wizualnie. Ja byłem pod większym wrażeniem, niż w przypadku avatara. Naprawdę. Tutaj naprawdę widać pracę specjalistów od cgi. Jeżeli chodzi o stronę fabularną, to mnie akurat nie nużył. Pozdrawiam.
Niestety nastąpił tu przerost pięknej formy nad treścią 🙁 Wersja z lat 70-tych jest pod względem fabularnym nieporównywalnie lepsza
Nie uważam, że był tu przerost formy nad treścią. Moim zdaniem ta wersja jest co najmniej porównywalna z tą starą.
Czekam na ocenę Wilka z Wall Street 🙂