55. Krakowski Festiwal Filmowy (dzień 5.) – przegląd filmów

Wczoraj dominowały filmy o kulturze żydowskiej (jeden świetny, drugi… przespałam). Ponadto poznałam kolejną postać z polskiego świata filmowego Piotra Łazarkiewicz w dokumencie wyreżyserowanym przez jego żonę. A dzień zakończyłam wyjątkowo nudnym dokumentem o lekomanach (naprawdę ktoś twierdzi, że to jest ciekawy materiał na film?). Nie mogę więc powiedzieć, że miniony dzień był obfity w pozytywne wrażenia. Liczę na to, że dzisiaj będzie znacznie lepiej, bo tytuły dobrze się zapowiadają.

Święta sperma jest dokumentem opowiadającym o ortodoksyjnych Żydach, dla których z jednym z nakazów jest strzeżenie przymierza. Tym przymierzem jest nasienie, które powinno służyć tylko w celach prokreacyjnych. Zatem zakazana jest masturbacja i akt seksualny przed ślubem (bo tylko seks z żoną służy założeniu rodziny). Twórca filmu ma problem z tematem czystości, gdyż będzie musiał nauczać tego swojego syna, a sam nie może służyć za wzór, ponieważ w przeszłości sporo „spermy zmarnował”. Ori Gruder stał się religijny dopiero w wieku 30 lat. Aby nakręcić film o tej intymnej tematyce musiał uzyskać zgodę rabina i błogosławieństwo żony. Otrzymał je z warunkiem ukazania tematu w sposób skromny. I to mu się udało. Zaczął od biologicznego aspektu, później przeprowadził rozmowy z bardziej doświadczonymi Żydami, którzy na przykładzie własnej rodziny lub relacji z uczniami pokazali, jak u nich wygląda edukacja seksualna. Dokument zakończył się rozmową pana młodego z specjalistą z poradni małżeńskiej, który instruuje jak powinno wyglądać życie seksualne w małżeństwie.

Mogę podpisać się pod słowami rabina komentującego ten film jako skromny i trafnie oddający przekaz ich religii, gdzie czczenie nasienia wiąże się z ogromnym szacunkiem i miłością dla współmałżonki oraz potencjalnego człowieka, który zrodzi się z tego nasienia.

Dybuk. Rzecz o wędrówce dusz to film, który został wyświetlony na gali otwarcia. Słyszałam, że budzi ambiwalentne uczucia. Myślę, że to może wynikać z tego, iż nie wiadomo czyją stronę trzymać: poszkodowanych Żydów czy Ukraińców, którzy przez obecność mniejszości kulturowych w krajów, mają mniejsze prawa (nieoficjalnie, lecz w praktyce). Co roku Żydzi pielgrzymują na grób Nachmana w Bracławiu, aby świętować żydowski Nowy Rok. Dokument pokazuje konflikt między pielgrzymami a miejscowymi oparty o nietolerancję religijną i nacjonalizm.

Film nie podobał mi się z powodu monotonnej narracji i braku dynamiki. W pewnym momencie nie wiedziałam, kto jest stroną poszkodowaną, choć ewidentnie czuć, że narracja trzyma stronę Żydów. Nawiasem mówiąc byłam zdziwiona, że Żydzi dają jałmużnę tylko innym Żydom, co moim zdaniem trochę przeczy samej idei jałmużny, która powinna być ofiarowana biednym, bez względu na ich wyznanie i światopogląd.

(Nie)obecność to filmowy portret Piotra Łazarkiewicza wykreowany przez żonę reżysera, oparty na wypowiedziach samego artysty, jego rodziny i przyjaciół. Tytuł nawiązuje do doświadczeń Magdaleny Łazarkiewicz, która także po śmierci męża, wyczuwa jego obecność. Ona też jest podkreślana przez samą pamięć o zmarłym, po którym został ślad w postaci filmowej twórczości. Jedyne zarzuty, jakie mam do tego filmu, to po pierwsze widać, że reżyserka nie potrafiła dokonać selekcji materiałów o nim i kiedy spodziewamy się, że dokument powinien się już skończyć, pojawiają się kolejne materiały i kolejne… To już budziło moją niecierpliwość. Drugą sprawą jest to, że podawano tyle informacji (dla mnie sprzecznych ze sobą – np. dzieciństwo spędził w Miasteczku Śląskim, w Jeleniej Górze i jeszcze gdzieś) o Łazarkiewiczu, że w pewnym momencie zwątpiłam, czy cały czas jest mowa o tej samej osobie.

Jest to ciekawy portret, ale wydaje mi się, że lepiej wyszedłby film, gdyby zajęła się nim osoba mniej emocjonalnie związana z bohaterem.

Miałam z tym filmem podobny problem jak z Pamiętnikiem narkomanki Barbary Rosiek. To co miało być przejmującym świadectwem osób uzależnionych, stało się upiornie nudnym dramatem, który nie jest wart papieru ani taśmy filmowej. Tableciarze, czyli lekomani żyją podobnie jak narkomani. Ich życie ogranicza się do zdobywania ich (co wiąże się z nabyciem recepty oraz pieniędzy), zażywania tabletek, oczekiwaniu na efekty i trwaniu w tym. To co zabolało mnie w historii Krystyny i Tadeusza, to fakt, że ona nakręcała jego, który bez niej już dawno skończyłby z tym nałogiem. Nie wspominając o tym, na jakiego pantoflarza wychodzi Tadeusz, kiedy nie potrafi odmówić Krystynie. 

Bez puenty i wzruszającego zakończenia film okazuje się być pozbawiony jakichkolwiek wartości, dla których należałoby go oglądać. Uwierzcie, że jeśli ktoś już dostrzega w takiej historii potencjalny materiał na film, to trzeba mieć na niego pomysł. Sama historia narkomanów się nie obroni, bo nie wzrusza, lecz przeraża i to w porażająco nudny sposób.

Moje plany filmowe na dzisiaj:

14:00 – Miłość Oli – Kino Pod Baranami
17:00 – Love Hotel – MOS

19:00 – Czarnomorska odyseja – Agrafka
21:00 – Żar w Rio – Kino Pod Baranami

Web: www.krakowfilmfestival.pl
KFF on Facebook: 
http://www.facebook.com/krakowfilmfest

KFF on Twitter:  


KFF on YouTube: 
http://www.youtube.com/user/KrakowFilmFoundation

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *