Choć nigdy nie chciałabym mieszkać w Łodzi, to kulturalna wizytówka tego miasta, którą jest szkoła filmowa oraz liczne eventy filmowe, sprawiają żal, że nie mieszkam w pobliżu Łodzi, a każda chęć uczestnictwa w tamtejszych wydarzeniach wiąże się z pewnym wysiłkiem logistycznym. Miesiąc temu miałam okazję uczestniczyć w bardzo ciekawym festiwalu filmowym, mam nadzieję, że za trzy tygodnie znów zawitam do Łodzi na kolejne filmowe święto, którym tym razem będzie 20. Forum Kina Europejskiego ORLEN Cinergia. Odbędzie się ono w dniach 27.11 – 4.12.2015.
Szczególnym gościem tego festiwalu jest Allan Starski, wybitny scenograf filmowy i teatralny, laureat Oscara, który podczas FKE odbierze nagrodę Złoty Glan. Od siebie dodam, że Allan Starski jest moim autorytetem i przewodnikiem, który częściowo ukształtował moje zainteresowania i ścieżkę edukacyjną (to jego wypowiedzi udzielone w pewnym młodzieżowym czasopiśmie zmobilizowały mnie do nauki w liceum plastycznym). I choć wbrew marzeniom scenografem filmowym nie zostanę, praca nad dekoracjami filmowymi stale mnie interesuje. Mam nadzieję, że uda mi się z nim spotkać. Drugim ważnym gościem festiwalowym jest Marek Koterski, który również odbierze Złotego Glana.
Podczas 20. Forum Kina Europejskiego będzie można obejrzeć ponad 100 filmów. O części z nich, które już widziałam, chcę Wam napisać, a raczej przypomnieć recenzje.
Zacznę od filmu Huba, który miałam tą wątpliwą przyjemność obejrzeć dwukrotnie – są ciekawe, może nawet malarskie ujęcia scen rodzajowych i te walory artystyczne są jedynymi czynnikami, które nadawałyby temu dziełu wartość. Generalnie fabuła okropnie nudzi, a estetyka filmu (mimo nieco fascynujących ujęć) jest raczej zniechęcająca. Nie polecę Huby, podobnie nie polecę Violet, który jest kolejną produkcją obejrzaną podczas ubiegłorocznej edycji Ars Independent, równie dla mnie nieciekawą, a szczerze mówiąc, kompletnie zapomnianą. To jeden z tych filmów o przemocy wśród młodzieży.
O Victorii i Czarodziejskiej górze być może napiszę jeszcze odrębne recenzje, ponieważ oba filmy mogę polecić waszej uwadze. Pierwszy ze względu na konstrukcję fabularną, która sprawia, że człowiek nawet po kilku seansach w ciągu jednego dnia może z pełną przytomnością umysłu śledzić rozwój filmu. Dynamika obrazu balansuje od ostrych świateł klubu nocnego i dźwięków głośnej muzyki przez spokojną nocną opowieść o paczce chłopców, którzy zaprzyjaźniają się z przyjezdną Hiszpanką, po nagły zwrot akcji, zamieniający życie w piekło. Jedyną wadą filmu jest czas trwania, który spokojnie można byłoby skrócić do dwóch godzin. Czarodziejską górę warto obejrzeć ze względów artystycznych i estetycznych. Opowieść człowieka na przestrzeni „historycznych” lat opowiedziana za pomocą rysunków, kolaży, malowideł i rzeźb. Na ekranie widzimy magiczną zabawę z wykorzystaniem różnorodnych form animacji.
Wyspa kukurydzy to gruziński kandydat na Oscara, film, w którym z ust bohaterów pada maksymalnie może 15 wersów dialogu. Cisza, pozorny spokój, życie w zgodzie z naturą, skłonność do refleksji. Polecam ze względu na klimat i ujęcia, zwłaszcza te na końcu filmu.
Być może jeszcze przed festiwalem obejrzę jeszcze kilka kolejnych filmów zapowiedzianych w programie wydarzenia, m.in. Czerwony Pająk, o czym tu na pewno wspomnę.