Premiera: 13 kwietnia!
Fragmentaryczna konstrukcja thrillera przenosi widza z roli śledzącego z napięciem rozwój teraźniejszej akcji do detektywa, który próbuje zrekonstruować przeszłość bohatera, ponieważ to ona determinuje jego zawodową aktywność. Co więcej, do końca nie wiadomo, czy obrazy z przeszłości to doświadczenia bohatera z perspektywy dziecięcej ofiary czy obserwatora. Albo, idąc za tytułem filmu, są to schizofreniczne fantazmaty mężczyzny, którego brak równowagi psychicznej sugerują jego myśli samobójcze i stałe igranie ze śmiercią, czy to poprzez duszenie, pochylanie się nad krawędzią peronu czy zabawy z nożem.
Bohater (Joaquin Phoenix) jest płatnym zbirem, jak sam siebie określa, który na zlecenie odnajduje i ratuje porwane dzieci, przy tym brutalnie traktując wszystkich, którzy staną mu na drodze do celu. Nie można powiedzieć, że Joe lubi swoją pracę, widać, że wręcz gardzi sobą z tego powodu, a żyje chyba tylko dla swojej matki, która jest zasuszoną staruszką siedzącą w fotelu niczym postrach w Psychozie. (Zresztą nawiązań bezpośrednich i pośrednich do filmu Hitchcocka jest tu więcej). W filmie, klarownie nawiązującym do konwencji klasyki gatunku, nie dziwi kreacja bohatera-maminsynka, który po krwawej jatce wraca grzecznie do domu, gdzie z czułością opiekuje się mamą. Dopóki ktoś jej mu nie odbierze, musi ją utrzymywać, ma motywację, by żyć i wykonywać brudną robotę. Sytuacja bohatera diametralnie zmienia się, gdy jedno zlecenie przybiera zupełnie inny obrót sprawy, w następstwie czego okazuje się, że nie tylko uratowana przez niego dziewczynka seks-zabawka została ponownie porwana, ale też on został całkowicie sam. Zamiast planowanego samobójstwa, bo moment był wręcz doskonały, pojawia się nowa misja. Joe, którego psychika wciąż od nowa ładuje tragiczne obrazy z krzywdzonymi dziećmi (jak już wspomniałam, prawdopodobnie bohater sam w dzieciństwie doświadczył przemocy), z ostatkiem sił próbuje, już tylko dla siebie i własnego sumienia, odnaleźć i uratować dziewczynę z rąk zboczonych polityków.
Nigdy cię tu nie było łatwo można zakwalifikować do gatunku thrillera psychologicznego. Bo z jednej strony uwaga jest skoncentrowana na złożonej, traumatyzowanej psychice bohatera, z drugiej, co zawdzięcza się raczej montażowi i muzyce niźli „wciągającej i fascynującej” fabule, jest trochę dynamicznych scen trzymających w napięciu i szarpiących nerwy widzów. Ale tylko trochę. Tak naprawdę, kilka ciekawych pomysłów na nieco inny, a zarazem nawiązujący do klasyki thriller, to trochę za mało, by ten film zapamiętać i docenić.
Ocena: 5/10