Gdy z miesięcznym wyprzedzeniem wiedziałam, że będę oglądać spektakl oparty na prozie Hrabala i Haska, próbowałam się dowiedzieć, jakie konkretne teksty stały się podstawą scenariusza. Tak się złożyło, że czytałam jedynie Przygody dobrego wojaka Szwejka, a z Hrabalem miałam tyle do czynienia, że „Czuły Barbarzyńca” krakowska kawiarnia czerpiąca nazwę z jego utworu należała do moich ulubionych (póki jej nie przenieśli, a później zlikwidowali). No i na początku roku obejrzałam niezwykłą ekranizację innej jego powieści: Pociągi pod specjalnym nadzorem. Film, który z tego miejsca wszystkim gorąco polecam.
Niestety, nie udało mi się dowiedzieć, jaką konkretnie prozą czeskich pisarzy inspirowali się twórcy Lekcji tańca w zakładzie weselno-pogrzebowym pana Bamby. Dosłownie dzień przed spektaklem w ręce wpadł mi zbiór opowiadań Hrabala, który zawierał utwory o tytułach mogących mieć coś wspólnego z inscenizacją. Próbowałam przeczytać choć jedno opowiadanie, jednak jednozdaniowy monolog na ponad 60 stron gęsty od historii wielu ludzi, w tym większość to członkowie lokalnej społeczności – przerósł moją czytelniczą cierpliwość. Ale! To nie była tak całkiem stracona lektura.
Lekcji tańca w zakładzie weselno-pogrzebowym pana Bamby to muzyczny spektakl z repertuaru Teatru Miejskiego w Gliwicach wyreżyserowany przez Łukasza Czuja, powstały w koprodukcji z Teatrem Modrzejewskiej w Legnicy. Przez specjalnie skonstruowaną widownię, zrównującą ją ze sceną publiczność bardziej współuczestniczy w sytuacjach odgrywanych przez aktorów. Miejscem akcji jest tytułowy zakład-weselno pogrzebowy, w którym pan Bamba organizuje wieczór agitacyjny Partii Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa. Spotkanie, jak wiele tego typu imprez, szybko porzuca swój oficjalny charakter, a jego uczestnicy obnażają swoją zwierzęcą naturę, owładnięci popędem eros organizują groteskową orgię.
Ten domyślnie komediowo-muzyczny spektakl nie należy do łatwych w odbiorze. Wbrew tytułowi (i moim nadziejom) nie królował czarny humor, śmiech u publiczności budził humor fizjologiczny i wykrzyczane wulgaryzmy – co stanowiło pewną spójność reakcji widowni z zachowaniem bohaterów. Pierwotne instynkty wzięły górę nad obiema stronami spektaklu, tym samym pogłębiając moje poczucie wyobcowania. Bo pod całą komediową oprawą krył się przykry obraz postaci z ograniczeniami umysłowymi i nerwowymi, co zostało podkreślone przez choreografię przypominającą taniec robotów lub osób z zespołem tików nerwowych. Czy ten zakład weselno-pogrzebowy, który w rzeczywistości okazuje się zakładem psychiatrycznym (i trzymam się tej wersji interpretacji, by spektakl mógł zyskać większe uznanie w moich oczach), stanowi metaforę chorych rozwiązań systemu politycznego dominującego w Czechosłowacji? Jak najbardziej, wszak nie tylko w Czechosłowacji, ale w innych krajach bloku wschodniego okres socjalizmu wspomina się dwojako. Z jednej strony jako potworny, pełen okrucieństwa, z drugiej jako czasy, w których absurd gonił absurd. Ludzie, którzy nie potrafili odnaleźć się w wojennych i powojennych realiach, wariowali. Natomiast szaleńcy, dla których miejsca nie było w „normalnych” czasach, albo zyskiwali uznanie, albo ze swoją obojętnością na otaczającą ich rzeczywistość zdołały przetrwać, czy nawet przypadkowo odegrać kluczową rolę w historii (spójrzmy na wojaka Szwejka). Zakład weselno-pogrzebowy pana Bamby gromadzi ludzi, którzy próbują się odnaleźć w swojej epoce, robiąc np. karierę polityczną. Kiedy próby te kończą niepowodzeniem, w takich momentach budzą się pierwotne instynkty.
Mój zasadniczy problem z odbiorem tego spektaklu brał się nie tyle z niesmacznych żartów, co z przerysowaniem sytuacji, przejaskrawieniem osobowości, mnogością niezwiązanych ze sobą wątków, przegadaniem, wyegzaltowaną grą aktorską. Powiedziałabym, że ktoś tu za bardzo namieszał i za mocno podkręcił ogień. Jednak gdy przypominam sobie tę fragmentaryczną lekturę opowiadań Hrabala, zauważam, że to, co postrzegam jako słabe strony spektaklu, stają się odzwierciedleniem stylu pisarza – czyli tego, co tak naprawdę najtrudniej przekłada się z literatury na sztuki wizualne. W tym momencie mogę powiedzieć, że spektakl mi się nie podobał, w sumie nic dziwnego, skoro poległam na samej prozie, która stała się podstawą dla jego scenariusza. Nie mogę jednak stwierdzić, że Lekcji tańca w zakładzie weselno-pogrzebowym pana Bamby jest kiepską adaptacją, przynajmniej ze strony formalnej.
I po to właśnie warto przed zapoznaniem się z adaptacją, zerknąć do pierwtekstu. Mimo że adaptacja jako odrębny tekst kultury powinna obronić się sama. A nawet nie rzadko stanowi doskonałe wprowadzenie do tekstu oryginalnego. W przypadku tego spektaklu nie czułam się jednak zachęcona do kontynuacji zmagań z prozą czeskich pisarzy.
Informacje o spektaklu
Premiera: 16 września 2017 (Legnica)/ 13 października 2017 (Gliwice)
- spektakl dla widzów w wieku powyżej 16 roku życia
- czas trwania: 116 min/ bez przerwy
- na podstawie utworów Bohumila Hrabala, Jarosława Haška
- reżyseria: Łukasz Czuj
- scenariusz: Łukasz Czuj, Marcin Miętus
- teksty songów: Michał Chludziński
- scenografia i kostiumy: Michał Urban
- muzyka: Łukasz Matuszyk
- choreografia: Jakub Lewandowski
- muzycy: Łukasz Matuszyk (akordeon, piano), Robert Kamalski (klarnet, saksofon), Piotr Hałaj/ Piotr Kosiński (tuba)
- akompaniator: Andrzej Janiga
- inspicjent: Jolanta Naczyńska (Legnica), Marek Migdał (Gliwice)
- produkcja: Patrycja Wróbel
- obsada: Joanna Gonschorek (Pan Bamba), Łukasz Kucharzewski(Przewodniczący Zdenek Krogulczyk), Albert Pyśk (Gustaw Roger Opoczeński), Paweł Palcat (Jan Bucefał), Mateusz Krzyk (Dozorca Wiktor Bloudek), Maciej Piasny (Walter Piwońka, chemik), Michał Wolny (Gaston Koszulka, fryzjer), Zuza Motorniuk (Olga Piwońka, bufetowa), Alina Czyżewska (Olga Piwońka, bufetowa), Katarzyna Dworak (Panna Nadia Grudówna), Małgorzata Pauka (Urszula Piękniejska)