Premiera 22 lutego!
Twórcy My adaptacji powieści pary autorów kryjących się pod pseudonimem Elvis Peeters serwują widzom seans, który pokazuje, czym jest przekraczanie granic, wolność i władza. Wydawałoby się, że te tematy omawiane na przestrzeni dziejów przez wielu filozofów są wyświechtane i właściwie nic nowego nie można o nich powiedzieć. Niderlandzka produkcja jednak nieraz was zaskoczy i wbije w fotele tak mocno, że jeszcze kilka chwil po napisach końcowych nie wstaniecie. O ile wcześniej, oburzeni pruderyjnością bohaterów, nie opuściliście sali.
Tytułową grupę tworzy ośmioro niepełnoletnich nastolatków, których łączy potrzeba dowartościowania i chęć ucieczki od przeciętności, ocenianej w kategoriach nudy i niższości społecznej. Przynależność do grupy jest pierwszym krokiem do „awansu” społecznego, jest ekipa, z którą można się utożsamiać i… podbijać świat. Zaczyna się od znalezienia miejscówki oddalonej od oczu niepożądanych, głównie mających nad młodymi władzę dorosłych. Miejsce, w którym mogą pozwolić sobie na wszystko, wszak pragną zasmakować prawdziwej wolności. Ta przede wszystkim przejawia się w otwartości seksualnej, sferze, która najbardziej interesuje dojrzewającą młodzież. Nagości w kadrach filmowych nie brakuje, a fantazje nastolatków nieraz uświadomią obecnych na sali: jak uboga była nasza młodość i jak ograniczona nasza wyobraźnia. Nie powinno więc dziwić, że przy takim braku wstydu przemysł pornografii internetowej i prostytucja okazały się jednymi z dróg do zarabiania pieniędzy, dzięki którym młodzi mogli kupować markowe ubranie czy bawić się na Ibizie. Szybko okazało się, że wciąż czują niedosyt. Swoją nagością prowokują kierowców, przyczyniając się do karambolu. Weszli na wyższy poziom, czują władzę.
Obraz młodzieży szukającej nowych doznań oraz okazji do pokazania wyższości nad innymi, bez względu na to, czy będzie to starsza sąsiadka, jej pies czy ważny polityk, stanowi tło dla głównego śledztwa w sprawie śmierci Femke, dziewczyny z paczki. Oddając głos poszczególnym członkom grupy, stopniowo odsłaniają się nowe wątki i wydarzenia, które nie tylko doprowadziły do tragedii, ale też sytuacji, jaką otwiera film: sprawa sądowa przeciwko burmistrzowi. Poszczególne historie, pozornie jednakowe, opowiadane różnym osobom, stanowią studium psychologiczne. Z niego wyłania się mozaikowy obraz złożonych motywacji działań, swojej pozycji w grupie oraz relacji z tymi, którzy tworzą „my”.
Odbiorca po kilku scenach przekonuje się, że ma do czynienia z dość osobliwym filmem. Niekonwencjonalne zachowania bohaterów budzą zdumienie, które w moim przypadku przeobraziło się w niekontrolowany śmiech – typowa reakcja na widok tego, co nas zawstydza i równocześnie w naszej ocenie wydaje się groteskowe. Później jednak historia zmierza w kierunku, które niedowierzanie bierze się nie tyle z niepohamowanej wyobraźni postaci, co z następstw ich ciągłego poszukiwania nowych wrażeń. Kiedy pozornie niewinne zabawy, nawet erotyczne, zamieniają się nie tylko w dobrowolną prostytucję, ale też w przemoc i zemstę – w bieżącej ocenie filmu obok „odjechany” pojawia się słowo „mocny”. Bo w pewnym momencie obrazy już nie zaskakują, nie wywołują śmiechu, ale zaczynają boleć. A z oceną tych wydarzeń odbiorca pozostaje sam.
To nie jest kino dla każdego, ale ci odważni, którzy się zdecydują, nie pożałują.
Ocena: 8/10
1 thought on “Przepremierowo: Przekraczając granice (My, reż. Rene Eller)”