Ale Kino! Świąteczne filmy i… Ale konkurs!

Każdego roku w listopadzie, gdy mija haloweenowa gorączka, dynie zastępuje się bałwankami i choinkami, dystrybutorzy dbają o to, by repertuar kin nastrajał widzów do zbliżających się świąt. Niektórzy uwielbiają takie filmy, inni wręcz nie znoszą. Ja należę do tych, którzy chętnie obejrzą jeden premierowy świąteczny film na przełomie listopada/grudnia, potem może jeszcze jeden w święta, ale ogólnie wielką miłośniczką nigdy nie byłam. Zresztą co tu dużo mówić, należę do tych nielicznych, co nigdy nie obejrzeli Kevina samego w domu, tj. widziałam oczywiście fragmenty „w przelocie”, gdy leciał w TV, wśród domowników są fani tej produkcji, ale w całości nigdy.

W tym roku, trochę zauroczona miniserialem Małe kobietki (nie bez wpływu był tu też zwiastun nowej ekranizacji tej powieści), ale przede wszystkim zachęcona programem festiwalu Ale Kino, zapewniłam sobie większą dawkę świątecznych filmów, o których tutaj z nieuniknionym skrótem chcę napisać. Jeśli szukacie inspiracji, co klimatycznego w najbliższym czasie obejrzeć, a co niekoniecznie – mam nadzieję, że Wam tutaj pomogę.

Tutaj piszę o filmach prezentowanych na festiwalu Ale Kino! – może w osobnym poście pojawi się wzmianka o innych, których większość można obejrzeć HBO.

Magiczne święta Ewy

To estońska produkcja adresowana do młodszych odbiorców, jednak klimat świąteczny w tym kinie zauroczy także dorosłych, poza tym ekologiczne przesłanie kryjące się w tej opowieści powinno zdecydowanie dotrzeć do tych drugich, zwłaszcza tych, którzy bezrefleksyjnie biorą się za ścinanie kolejnych drzew (ostatnio odnoszę wrażenie, że obsesja na tym punkcie to jakaś nowa choroba cywilizacyjna w naszym kraju). Film jest mocno schematyczny, począwszy od kreacji bohaterów: rodzice przedstawiani są jako ci nieobecni, źli potrzebujący odmiany, którym przeciwstawia się z kolei ciepłą rodzinę, jest też jeden czarny charakter, który chce wycinki drzew. Do tego scenografia, rekwizyty i kostiumy, które nie pozwolą nam na 5 minut zapomnieć o atmosferze świąt. Drewniane chatki odcinają zimową scenerię lasu od ciepłego, pachnącego piernikami wnętrza, gdzie bohaterowie jedzą owsiankę i piją herbatę.
Może jest ckliwy, wyidealizowany… Ale uroczy. Jedynie co można mu zarzucić, to nienaturalne dialogi i fatalny dubbing, ale z drugiej strony patrząc to kino dla dzieci, a te również dobrze się bawiły, zachwycając się każdym dzikim zwierzęciem pojawiającym się na ekranie.

Świąteczny ślub bałwanka Charliego

Z serii krótkich animacji ta wydała się najciekawsza, mimo swej prostoty. Fabuła jest historią o choinkowych bałwankach, które w tym roku chciały wziąć ślub, niestety z racji tego, że choinkę tym razem ubierał ktoś inny, figurki zostały powieszone w odległych od siebie miejscach. Charlie wyrusza na poszukiwanie ukochanej z pomocą innych świątecznych dekoracji, nie obejdzie się bez przygód. Po tym filmie więcej myśli poświęcicie temu, jak rozmieścić bombki na drzewku…

Napad pod choinką

Przyznam się, że byłam zaskoczona, że w repertuarze znajdzie się taki staroć. Krótka bajka z lat 70. – wydaje mi się, że już ją kiedyś widziałam w telewizji. Umieszczenie jej w zestawieniu z współczesnymi produkcjami mocno podkreśla jej archaiczność, nie tylko w scenografii (ta pozwoli dzieciom zobaczyć, jak kiedyś wyglądały ozdoby choinkowe, m.in. zamiast lampek były świeczki), ale też w sposobie ożywiania martwych przedmiotów oraz konstrukcji fabularnej. Niewątpliwie był to ciekawy eksperyment dla organizatorów, którzy dawali dzieciom ankiety do oceniania filmów – jestem ciekawa, jaką ocenę przyznali temu filmowi. Czy w ogóle ma szansę dzisiejszym najmłodszym się spodobać, kiedy nawet dorośli, oglądając to dziełko widzą, że ta bajka zdecydowanie nie wytrzymała próby czasu?

Tajemnica świątecznego światełka

Jeśli miałabym wymienić najbardziej rozczarowujący film tegorocznej edycji festiwalu, byłaby to właśnie Tajemnica świątecznego światełka. Jeśli miałaby zyskać uznanie, to tylko wskazując przedszkolaków jako swoją grupę docelowych odbiorców, dla starszych ta bajka jest po prostu infantylna. I formalnie – jak na dzisiejsze możliwości wykonanie tej animacji wydaje się mocno amatorskie, by nie rzec przestarzałe. Tu nie chodzi tylko o to, że ilustracje są płaskie, jednowymiarowe, bo przecież wiele kreskówek konstruuje się z podobnych obrazów, a wiele animacji korzysta z jeszcze prostszych środków formalnych, ale te opowieści żyją, a nie są prezentacją przekładanych slajdów. I fabularnie – to jedna z wielu opowieści o przyjaźni i akceptacji odmieńców, i jakkolwiek trudno w kinie dziecięcym zaproponować coś, czego nie było, tak trywialność tej historii była rażąca. Znudziliśmy się i my, i spora część docelowej młodszej publiczności, których uwaga wyraźnie przeniosła się z ekranu na swoich kolegów i koleżanki lub rodziców – rozmowa z nimi wydawała się bardziej pasjonującym zajęciem, i ja się im nie dziwię.

Szybcy i śnieżni [w kinach od 31 stycznia!]

Ta animacja jest bardziej zimowa niż świąteczna, ale przecież jedno z drugim się wiąże, choć już od lat aura przekonuje nas, że ze śniegiem to powinny się bardziej kojarzyć święta wielkanocne niż Boże Narodzenie. Ponadto jak powyższa porusza wątek przyjaźni, ale czyni to już, jak należy.

Co roku grupa kumpli z wioski przybywa do stodoły, gdzie spędzają noc poprzedzającą dzień wyścigu saneczkowego. Część małych mieszkańców zajmuje się projektowaniem sani, a druga część startuje w wyścigach jako kierowcy. Tej zimy Frankie, lokalny ścisły umysł opracowujący najlepsze sanki w okolicy, musi stawić czoła jeszcze innemu wyzwaniu, gdy rywalem będzie nowo przybyły zbyt pewny siebie chłopak. Gdy zawody kończą się niesatysfakcjonującym wynikiem, Frankie szuka przyczyny niepowodzenia. Kiedy odkrywa, że zarozumiały Zac nie grał fair, proponuje mu rewanż na nowych zasadach. Zacowi jednak nie wystarcza sama zabawa, oczekuje innych warunków, grając tym samym na ambicjach lokalnego geniusza. A ten nie myśląc wiele o konsekwencjach, podejmuje decyzję, wskutek której może się zmienić życie wszystkich jego przyjaciół. Błąd okupuje utratą zaufania u najbliższych, ostatecznie jednak przyjaciele są po to, by wzajemnie się wspierać, nawet gdy jeden z nich nie zachowa się tak jak należy.

Animacja wyraźnie też pokazuje, że granie nie fair może dawać chwilową satysfakcję, a nawet pozwolić osiągnąć zwycięstwo czy władzę. Pyta jednak, jak długo można się tym cieszyć, kiedy odstaje się od grupy przyjaciół, którą widzi się, jak świetnie się bawią w swoim towarzystwie?

Nie ma w tej animacji podtekstów dla dorosłych, jednak seans mimo przewidywalnego rozwoju akcji nie był dla nas nudny czy irytujący (piosenki filmowe wpadały w ucho – nie irytują jak w Krainie lodu czy innych disneyowskich muzycznych animacjach).

Konkurs!

A teraz zapraszam Was do udziału w konkursie. Postanowiłam jeden z dwóch otrzymanych egzemplarzy Ale gry! wraz z przypinkami przekazać komuś, kto lubi i oglądać filmy, i grać. Bo Ale gra! to filmowe kalambury, zadaniem graczy jest zaprezentować opisując, pokazując czy rysując wylosowany tytuł filmu – jednego z 55, które były wyświetlane w poprzednich edycjach festiwalu. Nie jest to proste zadanie zwłaszcza dla tych, które nie uczestniczyły w festiwalu i nie oglądały tych filmów – bo muszą opierać się na tylko na pokazaniu tytułu, a nie ilustrując jego charakterystycznego bohatera czy nawiązując do jakieś sceny. Nie są to też powszechnie znane tytuły, pewnie za sprawą tego, że festiwal prezentuje kino dla dzieci i młodzieży, więc nie dziwię się, że po przegraniu połowy talii nie trafiłam jeszcze na film, który widziałam. Ale same tytuły są ciekawe i skłaniające do kreatywnego myślenia nad tym, jak je zaprezentować – unikamy sytuacji, że pokazujemy tylko filmy, które dobrze znamy, musimy skupić się na rekonstrukcji poszczególnych słów tytułu. Aż czasem trudno uwierzyć, że są filmy o takich tytułach… Automatycznie więc poszerza się lista produkcji do obejrzenia ;-). W każdym razie jest to satysfakcjonująca gra zarówno dla młodszych, jak i starszych osób. Zapakowana w plastikowym małym pudełku sprawdzi się także w podróżach – my graliśmy w pociągu w drodze z festiwalu do domu ;).

Mam nadzieję, że czujecie się zachęceni i chętnie weźmiecie udział w zabawie.

Co zrobić, aby wziąć udział w konkursie? Należy wysłać mejla na kontakt@przekladanieckulturalny.pl z listą filmów, które w polskim tytule mają słowo zima (dopuszczalna jest też odmiana przymiotnikowa: „zimowy/e/a”, ale uwaga! „zimny” już się nie liczy, więc wszelkie filmy o zimnej wojnie odpadają ;-). Osoba, która prześle najwięcej tytułów, wygrywa Ale grę!

Zgłoszenia przyjmuję do końca roku, czyli do sylwestrowej nocy, a w Nowy Rok ogłoszę, do kogo szczęście się uśmiechnęło i otrzyma grę.

PS Aby zabawa miała więcej uroku i nie zniechęcała tych, którzy nie chcą bić rekordów, przewiduję dodatkową nagrodę niespodziankę dla osoby, która zajmie 5. miejsce w liczbie przesłanych tytułów (a bo czemu tylko miejsca na podium mają być nagradzane?).

Rozwiązanie!

Dziękuję uczestniczkom za udział w konkursie! Największą liczbę tytułów przesłała Olimpia, bo aż 65. I do niej powędruje nagroda. Gratuluję! Niestety, nie znalazło się 5 chętnych na udział w konkursie, w związku z tym osoby do nagrody pocieszenia nie wyznaczam.

1 thought on “Ale Kino! Świąteczne filmy i… Ale konkurs!

  1. Uwielbiam oglądać filmy i seriale, ale akurat te o świątecznym klimacie nie goszczą u mnie zbyt często. Jeżeli świąteczne kino oglądam to raczej w duchu komediowym, np. Kevina lub Griswoldów, bo nie muszę skupiać się za bardzo na fabule. A film do którego lubię wracać to Rodzinny dom wariatów 🙂

    Spokojnego wieczoru.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *