Święta sporej części osób wydają się znakomitą okazją, by zasiąść z dobrą książką. Nigdy tego nie podzielałam, bo jakkolwiek taki sposób spędzania świąt jest jak najbardziej przyjemny, w moim przypadku trudny do zrealizowania. Przez lata był to idealny czas, by nadrobić długofalowe prace związane z danym etapem edukacji, później, z racji rzadszego bywania w domu, dni spędzone z rodziną. W tym roku, jak wiadomo, było inaczej. Między graniem w planszówki i oglądaniem filmów we dwoje znalazł się czas i na czytanie, zwłaszcza rano, bo ku swojemu zdziwieniu od wielu dni budzę się między 8 a 9.
Na ten świąteczny czas wybrałam lektury długo wyczekiwane, bo wydane przez niszowe wydawnictwo Claroscuro, którego publikacje można nabyć tylko na ich stronie – co oznacza, że nigdy nie mogły znaleźć się w koszyku wraz z tytułami innych oficyn.
Wśród nich znalazła się nowość Ostatnie lato rozumu Tahara Djaouta – algierskiego pisarza, zamordowanego w 1993 roku w ramach oczyszczania kraju z nieprawomyślnych intelektualistów. Ta miniatura prozatorska, fabułą przypominającą 451 stopni Fahrenheita, naświetla nam atmosferę początków wojny domowej między religijnym światem arabskim domagającym się całkowitego zerwania ze śladami kolonijnej przeszłości a frankofońskim, który należał przede wszystkim do artystów, pisarzy i filozofów myślących i piszących po francusku. W świetle historii najnowszej tego kraju zupełnie inaczej czyta się Dżumę Alberta Camusa, której fragment o zarazie i szczurach zostaje przywołany w przedmowie (zaraza ma tu charakter metaforyczny). Jeśli chodzi o powieść Djaouta czuję niedosyt, bo mówi o ważnych sprawach, jednak nie jest to dzieło literackie, które zapadnie w pamięć. Jej wartością jest to, że jest to pewnego rodzaju testament pisarza oraz komentarz ówczesnych wydarzeń, polityki, która niszczyła wszelkie dzieła sztuki, by zapobiec samodzielnemu, krytycznemu myśleniu. Księgarz, główny bohater, od dziecka miłujący książki bardziej przeżył ich utratę niż odejście rodziny, która zasiliła grono islamistów. Prawdziwy pasjonata literatury zrozumie to uczucie, nie dlatego że książki przekłada nad relacje międzyludzkie, ale kiedy te rozczarowują, świat literatury daje ukojenie, pozwala uciec przed rzeczywistością lub sugeruje odpowiedzi na pytania, jak zmierzyć się z daną sytuacją, czy jak ją rozumieć. Kiedy zostajemy odcięci od słów, zostajemy całkowicie sami, zniewoleni, bez prawa do innego świata. Na tym polega tragedia Boualema Yekkerego. Zresztą nie tylko jego, bo palenie książek, odcinanie ludzi od słów jest zjawiskiem wciąż powracającym na mniejszą lub większą skalę, w różnych regionach świata. Ciekawi mnie, na ile ubiegłoroczne wydarzenia na Pomorzu zainspirowały wydawców, by wydać Ostatnie lato rozumu. Bo powieść jest świadectwem tego, co się dzieje, gdy wyznawcy jakieś religii dostrzegają zagrożenie w dziedzictwie kultury i sztuki.
O kolejnych tytułach Claroscuro, wytapetowanych powieściach Pascala Garniera napiszę jednak następnym razem.