Jorge’a Luisa Borgesa przedstawiać nie trzeba, jest to bodaj najwybitniejszy i najbardziej znany argentyński pisarz tworzący w nurcie postmodernizmu, przez wiele lat kandydat do literackiego Nobla, którego ostatecznie się nie doczekał. O charakterze jego pisarstwa słyszałam i czytałam już tyle, że nie mogłam jego zbioru opowiadań przeczytać bez narzucających się kategorii i wyłapywania stylistycznych zabiegów – choć jedną rzecz musiałam sprawdzić. Wiedziałam bowiem, że encyklopedyczny styl pisania ma wprowadzić czytelnika w błąd i zagrać literaturoznawcom na nosie, którzy szukają informacji o przywoływanych postaciach i książkach, by lepiej okiełznać kontekst dzieła literackiego. Wiedziałam, że zarówno postacie, jak i bibliografia są fikcją. Ku mojemu zdziwieniu, nie do końca i nie mam tu na myśli postaci Jezusa, która w opowiadaniach zebranych w tomie zatytułowanym Alef występuje nierzadko. Co więcej Borges wcale do końca nie utrzymuje czytelnika w przekonaniu, że pisze fakty. Na końcu książki pojawia się nota, że wszystko zostało wymyślone – łącznie z jego starszymi alter ego. Nie wiem, jak wy, ale ja takim deklaracjom autorów nie wierzę i zazwyczaj odkrywam, że w tej rzekomej fikcji jest więcej faktów niż w niejednym reportażu.
Wartości literatury nie mierzy się jednak kryterium prawdy (li jedynie prawdopodobieństwa czy wiarygodności) rozumianej, jako wierne odzwierciedlenie pewnego wycinka rzeczywistości (na tyle prawdziwe, na ile autor jest o tym przekonany – jak to Mariusz Szczygieł opisuje kwestię przekazywania prawdy przez reporterów). Więc pozostawmy tę kwestię przy omawianiu Alefa.
Na pytanie, czym jest Alef można odpowiedzieć dwojako. Po pierwsze przywołać jego opis z tytułowego opowiadania, z którego dowiemy się nie tylko to, że mieści się w piwnicy pod jadalnią Carlosa Argentino Daneriego, ale że jest to „miejsce, gdzie są, nieprzemieszane, wszystkie miejsca świata, widziane z każdej możliwej perspektyw” i „jest tym jedynym z punktów przestrzeni, który zawiera wszystkie inne”. Oaza inspiracji dla pisarza, w której może zobaczyć wszystko w różnych wymiarach i w której nie ma potrzeby pisania, dopiero po powrocie do naszej przyziemnej, dwuwymiarowej przestrzeni ona się pojawia i jest szansą, by przedstawić temu światu pewną nową prawdę, nazwać słowami to, co niewypowiedziane. Można też wyobrazić Alef w formie labiryntu – do czego zresztą nawiązuje okładka najnowszego wydania.
Drugie rozumienie pytania o to, czym jest Alef, kieruje nas do klasyfikacji gatunkowej, której przynależność do beletrystyki nie jest taka oczywista. Przedstawia się ten zbiór, jak zresztą określa go sam autor, jako opowiadania. Być może dlatego, że w założeniu są one w całości fikcyjne. Jednak kiedy przyjrzymy się charakterze tych tekstów zauważymy, że mamy do czynienia z szeregiem form i gatunków literackich. Dominującym wydaje się tu esej, do którego zaliczyłabym choćby tytułowy utwór czy poprzedzającego go Człowieka z progu i Powtórną śmierć. W eseistycznym stylu napisane zostały też biografie Tadea Isidora Cruza i Emmy Zunz. Drugą liczną grupą stanowią utwory, które łączą wątki etyki i moralności ludzkiej – można by je górnolotnie nazwać traktatami moralizatorskimi, ale bliżej im do przypowieści, mających wskazać zachowania grzeszne i godne potępienia – z powodu, których postacie umierają, często śmiercią tragiczną i na drodze egzekucji. Ich uniwersalność tkwi nie tylko w portretowaniu słabości natury ludzkiej, ale też w odwoływaniu się do wielu różnych kultur religijnych.
Jest to więc zbiór rozmaitości stylistycznych, których wspólną cechą jest zwięzłość formy i motyw słabej kondycji człowieka. Bo bez względu na to, czy jest on pisarzem, czytelnikiem, czy postacią mityczną – każdy ma zadatki na zbója w takich czy innych okolicznościach losowych, społecznych, historycznych czy politycznych i przyjętych w nich kryteriach.