Autor: Jesus Sanchez Adalid
W Bramie wezyra poznajemy dalsze losy Luisa Monroya, który został uwięziony w poprzedniej części. Śledzimy jego życie w lochach, wśród niewolników, w Stambule służąć Nisanjemu… Ma duże szczęście, dzięki jego talentowi do muzyki: gra na instrumencie i śpiew porywają serca nawet najbardziej zatwardziałych władców. W Stambule staje się muzułmaninem, prowadząc podwójne życie szpiegując dla króla Hiszpanii. Dzięki temu Luis przyczyni się do zwycięstwa chrześcijańskiej floty na Morzu Śródziemnym. Nie obejdzie się bez problemów, gdyż stając się „renegatem” musi stanąć przed Świętą Inkwizycją i znosić srogie tortury.
Powieść musiała mieć dobre zakończenie, by ludziom dać nadzieję, że dobrem się zło zwycięża. Ale powieść Adalida to żadna osłodzona powieść historyczna, która prezentowała historię tak jak chcieliby czytelnicy. Nic z tego. Główny bohater jest zniewolony praktycznie przez całą książkę, nie ominą go głód, pragnienie i tortury. Przekonuje natomiast, że pomimo tylu cierpień, potrafi wytrwać w swojej misji i wierze, bo jest rycerzem. Obserwując zachowanie Luisa w Stambule, widzimy znaczną różnicę pomiędzy mentalnością społeczeństwa tureckiego a rycerzem, który np. nie podniesie ręki na kobietę, co muzułmanie czynią notorycznie.
Przyznam się, że powieści Adalida nie urzekły mnie jakoś specjalnie. Są dobrze napisane, ale jak mówiłam przy pierwszej części, pisane są okiem mężczyzny dla mężczyzny. Wszelkie wątki osobiste bohaterów odgrywają niewielką rolę, głównie mamy do czynienia ze sprawami wielkiej wagi dla przebiegu historii świata, innymi słowy ujmując z polityką.
Ocena: 4/6