Autor: David Stein
Książka przykuła moją uwagę przez tytuł, który sugerował, że treść będzie miała coś wspólnego z Pablem Picassem. W pewnym sensie miała, ale bardzo odległym. Jest to autobiograficzna powieść nowojorskiego marszanda i uzdolnionego fałszerza Davida Stein. Nie słyszałam nigdy wcześniej o nim, ale jako, że ze sztuką miał wiele do czynienia, warto było go poznać.
David Stein był mężczyzną, który miał uzdolnienia artystyczne w kierunku muzycznym (i rodzice widzieli go w przyszłości jako muzyka) i malarskim. Zafascynowany obrazami Picassa, Tycjana, Chagalla, Corota itp. kopiował je, a później udawało mu się zdobyć na nich podpis samego malarza zatwierdzający autentyczność – taki wiarygodny był. W życiu prywatnym miał kilka kobiet i dzieci, nie było mu śpieszno do małżeństwa, choć w końcu dwa razy się ożenił. Był bogaty, dlatego swoją żonę mógł rozpieszczać kosztowną biżuterię, najmodniejszymi strojami i wielki apartamentem dla Piątej Alei, ale dla niego najważniejsza była sztuka. Nie potrafił żyć bez malowania. Malował nawet w więzieniu, w którym wylądował po odkryciu jego oszustw.
Powieść na pewno przybliża postać fałszerza, szczególnie tym, którzy o nim jeszcze nie słyszeli i jest o tyle ciekawa, że napisana przez samego Steina, przez to poznajemy jego prawdziwe uczucia i myśli. Jednakże treść książki nie porywa, dlatego ta książka jest zapomniana.
Ocena: 3,5/6