Autor: Małgorzata Budzyńska
Jako nastolatka zaczytywałam się w tej serii, na półce stoją wszystkie części, a przynajmniej tak myślałam, że jest to cała seria. A tu niespodzianka, bo wydawnictwo Znak wydało kolejne części i żeby było jeszcze dziwniej, to dwie poprzedzające całą serię. Postanowiłam więc je przeczytać. Stwierdziłam, że jednak wyrosłam z takich pamiętniczków, ich lektura nie bawiła mnie tak jak kiedyś. Zastanawiałam się, że skoro mnie już nie bawi, to dlaczego matki porywały te książki dzieciom i same czytały? Bo mają własne dzieci w wieku bohaterek.
Przez całą lekturę obserwując zachowanie dwunastolatek zastanawiałam się, czy ja też w tym wieku tak postępowałam. Nie chcę się wymądrzać, ale miałam inne priorytety niż znalezienie miłości (to dopiero nastąpiło w gimnazjum), nie miałam takich problemów z rodzicami. Jedynie co się pokrywa i jest nadal aktualne, to konflikty z bratem, z którym dzielę pokój. Nie kwestionuję jednak, że kreacja Ali, Puszki, Beaty i Hanki jest daleka od rzeczywistości, bo są one wiaygodne. Śmieszyły mnie niektóre cechy charakterystyczne dla konkretnych postaci: ciągłe przytulanie Beaty, „bogate” słownictwo Roberta i uniki ojca. Choć to ostatnie było zarazem najsmutniejsze, bo postawa ojca Ali nie jest wzorcem głowy rodziny. Podobało mi się jak klasa Ali zebrała wszystkie słodycze, po to, by nauczyciel nie czytał im lektury, oraz wnioski uczniów po tych lekcjach, które są zupełnie przeciwne do edukacyjnych założeń.
Ala Makota. Maksymalnie ja jest pamiętnikiem podzielonym na dwie części. Każda z nich zawiera pół roku codziennych zapisków. Ala zwierza się czytelnikom ze swoich problemów z rodzeństwem, rodzicami, przyjaciółkami i szkołą. Są to problemy wielkiej wagi dla człowieka dwunastoletniego, które zostaną zrozumiane przez rówieśników, a przez ich rodziców przeczytane z uśmiechem na twarzy.
Ocena: 4/6