Premiera 5 sierpnia!
Spośród filmów o tematyce kulinarnej dominują płytkie obrazy, które mają pełnić funkcję podobną do filmów pornograficznych. Oba filmy cechuje banalna fabuła oraz obrazy, które wzbudzają u widzów chęć robienia tego samego, co robią bohaterowie. W przypadku filmów kulinarnych jest to chęć jedzenia i gotowania. Z niecierpliwością wyczekujemy na zdjęcia talerza z jedzeniem bądź fragment filmu, w którym dialogi zostają zastąpione precyzyjnie dobraną muzyką, podkreślającą rytm pracy mistrza kuchni. To są najistotniejsze elementy filmów kulinarnych (wciąż ubolewam nad tym, że nie wyodrębniono dla tych specjalnego gatunku), dlatego zwykle nad samą fabułą rozgrywającą się poza kuchnią (czyli niedotyczącą realizacji marzeń o założeniu własnego lokalu gastronomicznego, problemów finansów, rywalizacji między kucharzami i walki o kolejne gwiazdki Michelin) twórcy zdają się nie poświęcać dużo czasu i myśli, w związku z czym zwykle powstaje najbanalniejsza, ale apetyczna (dosłownie) komedia romantyczna. I tak powstały na przykład Rozmowy nocą, Ugotowany czy Szczypta miłości do smaku.
Japońska reżyserka zaserwowała nam film zupełnie nie wpisujący się w powyższy schemat. Zgodnie z charakterem azjatyckiej kinematografii dostajemy film o spokojnej i niespiesznej akcji. Przyzwyczajeni do dynamicznego kina hollywoodzkiego mogliby określić go wręcz jako rozwlekły, bo Kwiatem wiśni i czerwoną fasolą należy się delektować jak każdym kąskiem dobrze przygotowanej potrawy w drogich restauracjach. Film Naomi Kawase jest dla cierpliwych widzów, którzy zdołają do końca wysłuchać każdego wolnego i przerywanego monologu schorowanej Tokue, głównej bohaterki, podobnie jak Sentaro, właściciel małego lokalu sprzedającego dorayaki, zdołał wytrwać w wielogodzinnej produkcji an – pasty fasolowej. Kwiat wiśni… jak większość filmów kulinarnych pobudza apetyt u widza na to, co jest przygotowywane i szczegółowo pokazywane na ekranie, ale poza tym zanurza odbiorcę w niezwykłą i wzruszającą historię.
Główną bohaterką tej historii jest Tokue, kobieta po siedemdziesiątce, która zachwyca się każdym przejawem przyrody budzącej się do życia: kwitnącą wiśnią i ćwierkającymi ptakami. Podczas jednego spaceru odkrywa piekarnię Sentaro i ogłoszenie o pracy, którą bardzo chce podjąć, mimo schorowanych rąk. Sentaro początkowo jest sceptycznie do kandydatki nastawiony, jednak zmienia zdanie, kiedy próbuje jej pasty fasolowej. Do tego momentu wydaje się, że mamy do czynienia z filmem powielającym schemat wielu podobnych historii. Nic podobnego! Do lokalu przybywa coraz więcej klientów, jednak w tzw. międzyczasie jedna z młodszych klientek zauważa ręce Tokue, które zdradzają, że ta choruje na trąd. Potwierdza to adres zamieszkania kobiety, ponieważ znajduje się on w miejscu objętym kwarantanną osób trędowatych. Do połowy lat 90. było to miejsce, które osoby tam mieszkające, nie mogły go opuścić.
Zgodnie z przewidywaniami, plotka o chorobie Tokue zaczyna zabierać klientów lokalu, jednakże widzom zaczynają się w tym momencie otwierać niesamowite i wzruszające historie bohaterów, którzy z różnych powodów zostali odseparowani od środowiska. Z jednej strony mamy opowieść Tokue, która w wieku dziecięcym trafiła do sanatorium, z drugiej strony poznajemy przeszłość szefa kuchni, przyrządzającemu dorayaki, których sam nigdy nie zdołał zjeść. Do tego dochodzi nastoletnia Wanaki, której odstawanie od rówieśników jest widoczne już na początku filmu. Historie przedstawicieli trzech różnych pokoleń przeplatają się wzajemnie, co sprawia, że każdy z bohaterów odkrywa nową jakość w swoim życiu. Jakość tak dobrą jak dorayaki z ręcznie przyrządzaną pastą z czerwonej fasoli, które okazują się być pysznym lekarstwem na ludzkie uprzedzenia i osamotnienie. Natomiast widz odkrywa nie tylko nową i smaczną propozycję na śniadanie, ale też film, który jest równie piękny jak kwitnący kwiat wiśni. Polecam gorąco, bo sama miałam duże oczekiwania wobec filmu, a otrzymałam dużo więcej niż śmiałam chcieć!
Ocena: 8/10
2 thoughts on “Lekarstwo na samotność (Kwiat wiśni i czerwona fasola, reż. Naomi Kawase)”