Moja żmija – Ireneusz Gębski

Moja żmija zainteresowała mnie nie tylko z powodu poprzedniej książki Ireneusza Gębskiego, która mi się bardzo podobała, ale z powodu opisu zapowiadającego ciekawie rozwijający się romans w internecie. Ale taki, który zaczyna się od nawiązania znajomości, poznawaniu się, a z czasem po kilku tygodniach, miesiącach wzajemna fascynacja przeradza się w coś więcej, czego skutkiem są coraz bardziej namiętne i nasycone erotyzmem mejle. Niestety, jestem czytelniCZKĄ, a w naturze tak jest, że kobiety potrzebują trochę wstępu, aby przejść do sedna. Natomiast autor jest mężczyzną, a co za tym idzie, nie czuł najwyraźniej potrzeby, aby te pełne namiętnych wyznań mejle pojawiały się później niż ciągu miesiąca znajomości, nawet nie zdążyłam oswoić się z nadawcami mejli. Od tego pierwszego rozczarowania było tylko gorzej. Krystyna, internautka mieszkająca w Wielkiej Brytanii, nieopodal Liverpoolu, żyjąca w drugim związku małżeńskim, mająca córkę, która mieszka w Polsce, i studiująca zaocznie również w Polsce, z czasem coraz bardziej mnie irytowała. Sama na miejscu tego Zbigniewa zrezygnowałabym z dalszej wymiany wiadomości z tą kobietą. A jednakże mężczyźni na swój sposób są naiwni.

Powiem tak, fabuła coraz bardziej przypominała epistolarną wersję modnych ostatnio powieści erotycznych. Między mejlami mamy opowiadania tego samego gatunku, w których powieściowi internauci się zaczytują. Opowiadania są nudne, w żadnym wypadku śmieszne, jak sądziła Krystyna, a czytanie kolejnych mejli było jeszcze bardziej męczące. Książka nawet skłoniła do autorefleksji, czy ja też pisze takie infantylne (patrząc z boku) mejle do bliskiej osoby? Bo, że zmienną kobietą jestem, to wiem.

Po opisie spodziewałam się, że po pewnym czasie, kiedy Krystyna postanowi zerwać kontakt ze Zbyszkiem, ten nie da jej spokoju i zamieni się w stalkera. Jednak na większe emocje nie można liczyć. Mam wrażenie, że ta cała dwuletnia wymiana mejli była grą, a uczestnicy wcale nie byli zaangażowani uczuciowo. Te wszystkie wyznania były pustymi słowami. Nie będę ukrywać, że ostatnie ich 2 mejle sprawiły, że zdębiałam, nie tylko postawą Krystyny, ale także tym, że w ciągu roku dorobiła się wnuków. Niby nie jest to niemożliwe, bo miała dorosłą córkę i ta mogła urodzić bliźniaki.

Na tle tego internetowego romansu pojawia się temat, któremu bliżej jest poświęcona poprzednia książka autora W cieniu Sheratona. W obu książkach pokazano jak Polak po opuszczeniu rodzimego kraju, radzi sobie w Anglii, na jakich warunkach ma pracę. Nie są to barwne opowieści, wręcz pozbywają wszelkich złudzeń na temat komfortu życia Polaków w europejskich krajach.

Reasumując, jestem mocno rozczarowana książką, która nawet nie okazała się średnim romansem, lecz nudną powieścią erotyczną, pozbawioną głębszego sensu, bo wnioski, które są przedstawione na końcu to same banały. Czy to miała być odpowiedź autora na obecny trend w literaturze?

Ocena: 3/6

2 thoughts on “Moja żmija – Ireneusz Gębski

  1. No niestety seks jest w modzie i niektórzy najwidoczniej myślą, że przyniesie im to coś. Nie czytałem tej książki, ale raczej stronie od romansów, chyba, że jest to klasyka literatury.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *