Książka Ziemowita Szczerka nagrodzona Paszportem Polityki wzbudza kontrowersje. Ilu jest czytelników, tyle jest różnych opinii. Od zachwytu po całkowite zniesmaczenie. Trzeba przyznać, że styl, język i sposób przedstawiania problemu jest u Szczerka daleki od reportaży do jakich przywykliśmy. Jeśli sięgamy po książkę Szczerka, chcąc się dowiedzieć czegoś (rzetelnego) o innym kraju, w tym przypadku Ukrainy, to można się rozczarować. Na wstępie bowiem zostajemy ostrzeżeni, że to co znajdziemy w książce mogło wydarzyć się naprawdę lub zostać wymyślone. Poza tym… Chyba nie takiego obrazu kraju się spodziewaliśmy (a może właśnie tak?).
Obraz Ukrainy, jaki przedstawia nam Szczerek, można odebrać w trojaki sposób. Pierwszy z nich: przyjąć, że jest to obraz bardzo prawdziwy, choć szokujący, że faktycznie poza piciem (w olbrzymich ilościach) nic nie można tam robić, mieszkańcy zachowują się jak zwierzęta w klatce, a wszelkie zaistniałe tam sytuacje nabierają absurdalnego charakteru. Generalnie Ukraina jest prymitywnym krajem pozbawionym jakiejkolwiek kultury, jeśli już ją ma, to tak głęboko schowaną, że przeciętny „turysta” jej tam doświadczyć nie może.
Jak się możecie domyślić, nie jest to dobry sposób odbierania tej książki. Każdy kto był w Ukrainie lub jego myślenie wykracza poza stereotypy i mity wie, że powyższy obraz Ukrainy jest przekłamany, nie mający nic wspólnego z rzeczywistością. Ale czy na pewno?
Drugi sposób: uznajemy, że obraz jest częściowo prawdziwy, częściowo wymyślony. Bohater patrzy na Ukrainę tylko przez pryzmat stereotypów. Nie chciał dostrzegać walorów kulturowych tego kraju, bo wówczas jego podróże na Wschód nie miałyby sensu. Ich celem jest ujrzenie Ukrainy, jako kraju gorszego od rodzimego, mniej cywilizowanego, takiego przy którym Polska staje się krajem Zachodu.
Teraz jesteśmy świadomi pewnej manipulacji, pewnego podziału na kraje lepsze (zachodnie) i gorsze (wschodnie). Zaczynamy dostrzegać, że tu nie o samą Ukrainę chodzi. Ona jest potrzebna do hierarchizowania państw i ustalenia pozycji Polski w tym rankingu. Zatem, czy to jest na pewno książka o Ukrainie? Otóż nie. To jest książka o polskim myśleniu, polskich kompleksach, problemie położenia: czy Polska należy do Europy zachodniej czy wschodniej? Gdzie przebiega granica?
Trzeci sposób odbierania książki Szczerka to przyjęcie, że wszystko zostało wymyślone. Autor, którego domyślnie uznaje za narratora i bohatera powieści, widział prawdziwy obraz Ukrainy, zaprzeczający polskim stereotypom, mitom, marzeniom itp. Zabieg fałszu miał pokazać obraz Polaków, którzy pełni kompleksów i świadomi tego, że tak naprawdę między nimi a krajami Europy wschodniej można postawić znak równości, podróżują na Wschód po to, by znaleźć zaprzeczenie tej równości, by poczuć się lepiej – przez chwilę stać się Zachodem.
Książka Przyjdzie Mordor i nas zje mnie przekonała. Choć sama forma może budzić zastrzeżenia, muszę przyznać, że wulgarność tu mnie nie raziła (a zwykle jestem na tym punkcie przewrażliwiona), była prawie niedostrzegalna, a nawet dla takiego przekazu – wręcz konieczna czy po prostu naturalna.
Ocena: 5/6
Właśnie takie obrazoburcze polskie książki lubię najbardziej! 😀
Jak czytałam to właśnie myślałam, że wszystko zostało wymyślone 🙂 hehe
Strasznie to skomplikowanie brzmi….