Trudno zrozumieć, co się dzieje u naszych sąsiadów, opierając się tylko na medialnych wzmiankach. Wojnę na Ukrainie częściowo pozwoliła mi poznać książka pisana z perspektywy prawicowego Ukraińca Ja, Ukrainiec. Zdaję sobie z tego sprawę, że trudno w tej książce o zachowanie obiektywności, ale pozwoliła ona zrozumieć, co czują ludzie walczący o swój kraj.
Publikacja Ewy Sułek opowiada o tej rewolucji z perspektywy dość oryginalnej, bo pisze o jej kulturalnej stronie. Autorka dostrzegła bowiem, że Ukraińcy walczyli z systemem za pomocą sztuki, happeningów i performensów.
Jedno z takich wydarzeń ilustruje znakomite zdjęcie ilustrujące okładkę: chłopak grający na pianinie przed szeregiem policjantów. Przywołuje skojarzenia ze zdjęciami z holocaustu, na których, np. dziewczynka gra na skrzypcach naprzeciwko ludzi ładowanych do wagonów prowadzących do obozu. Zrobienie okładkowego zdjęcia nie było łatwo, bo przy pianinie było zwykle mnóstwo ludzi, którzy chcieli uczestniczyć w tej formie pokojowego sprzeciwu. Takich pianin na ulicach kijowa stanęło kilkanaście, każdy pomalowany w kolory flagi Ukrainy i Unii Europejskiej, którą w ten sposób wzywano o wsparcie. Ukraińcy żyli bowiem w przekonaniu, że to, co dzieje się u nich, przeniesie się dalej, w głąb Europy – widać, że nieco przeceniali wagę wydarzeń w ich kraju w skali Europy.
Innym ciekawym happeningiem były lustra – i tu znowu cenię publikację Sułek za to, że oprócz opisu wydarzeń, mamy relacje świadków, jak akcje były planowane – dzień poprzedzający akcję, trzeba było kupić około setki luster, by następnie uczestnicy stanęli z nimi na wprost policji. Aby oni z twarzą w twarz zobaczyli, jak to wyglądają z perspektywy zwykłych cywili, i podjęli refleksję „Co oni właściwie robią? Stoją w groźnych uniformach przed rzeszą zwykłych ludzi, którzy nie mają wrogiego nastawienia”. Akcja poszła dalej, ponieważ kobiety zaczęły całować odbicia w lustrze, a później nawet bezpośrednie funkcjonariuszy. Byli tacy, co nie stawiali oporu…
Pierwsza część książki podobała mi się najbardziej, ponieważ składała się z relacji świadków i uczestników rewolucji, którzy pokazywali ją „od kuchni”, co robili, w jaki sposób się organizowali, co skłoniło do ich pewnych zdarzeń – czytelnik poznaje wydarzenia oczami rewolucjonistów. W kolejnych częściach, choć nadal pojawiały się świadectwa ludzi, autorka podeszła do tematu bardziej ogólnie, nie relacjonując wydarzeń, co raczej analizując mentalność Ukraińców, która doprowadziła do wojny. Idzie kilka lat wstecz, jeszcze przed 2014 rokiem, kiedy oficjalnie zaczęła się wojna, do przeszłości, kiedy próba dekomunizacji, przejawiająca się niszczeniem wszelkich śladów sowieckiego systemu i obojętnością wobec miejsc pamięci, oraz odcięcia się od wpływu Rosjan zrodziła postawy nacjonalistyczne.
Chłopak z pianinem to opowieść o konflikcie, w której niewiele jest miejsca na statystyki osób, które zginęły, na krwawe opisy walk czy militarny opis wojny. To historia ukraińsko-rosyjskiej sztuki, która powstała wskutek buntu, a także wpłynęła na przebieg rewolucji.
I ze względu na temat, na końcu warto docenić także wydanie tej książki: treść bogato ilustrowana kolorowymi zdjęciami na papierze kredowym.