Wyznania przedsiębiorcy pogrzebowego – Caleb Wilde

Ci, co znają moje marzenie o prowadzeniu karawanu (w tym celu robiłam prawko, ku zdumieniu mojego instruktora) i pomysłach licealnej klasy o wciąż pewnym biznesie, jakim jest prowadzenie zakładu pogrzebowego, nie będą zaskoczeni, że tak krótko po premierze nabyłam i przeczytałam Wyznania przedsiębiorcy pogrzebowego. Jeszcze zanim otworzyłam książkę, sygnałem ostrzegawczym była bardzo niska ocena na BiblioNETce, która nie należała do osoby dla mnie anonimowej. Po lekturze zrozumiałam dlaczego.

Caleb Wilde jest przedstawicielem szóstego pokolenia zajmującego się pracą w przedsiębiorstwie pogrzebowym, a żeby było zabawniej, jego żona, gdyby też zechciała odziedziczyć funeralny biznes po rodzicach, reprezentowałaby piąte pokolenie. Tak więc rodzina od dziesięcioleci na co dzień styka się ze śmiercią, dba o godny pochówek, w miarę możliwości stara się, by zmarły na ostatnim pożegnaniu wyglądał jak żywy, a także stara się ułatwić te trudne chwile pogrążonej w żałobie rodzinie słowami, gestami, odpowiednią atmosferą… Czy jest to praca marzeń? Niekoniecznie. Nie każdy się do niej nadaje, sam autor Wyznań… wątpi, czy jest odpowiednim człowiekiem do tej roli. Jest zbyt wrażliwy albo zbyt ludzki – jak siebie określa.

Wyznania przedsiębiorcy pogrzebowego nie są jednak książką o pracy w zakładzie pogrzebowym. Oczywiście te wątki przewijają się w tle, głównym jednak tematem jest refleksja o śmierci. Wilde próbuje zrozumieć, czym ona jest, jak o niej należy myśleć, jak do niej się przygotować, zastanawia się, jak wiara w niebo czy w Boga zmienia jej obraz. W dziesięciu rozdziałach przywołuje sytuacje śmierci swoich klientów, które zmieniły jego myślenie o życiu i śmierci, jego podejście do zmarłych czy własnej roli jako przedsiębiorcy pogrzebowego, męża czy ojca. Wyznania… okazują się zbiorem osobistych refleksji na tematy, o których każdy rozmyśla, jednak perspektywa osoby zawodowo stykającej się ze śmiercią ma być szczególna… i nie wiem, czy w jakiś sposób też uprzywilejowana.

Chyba mało kto spodziewał się, że w książce zamiast opisów pracy czy szczególnych przypadków, z jakimi zmaga się przedsiębiorca pogrzebowy znajdzie intymne zapiski mające docelowo skłonić odbiorców do refleksji. To potwierdza długa lista pytań do dyskusji, inspirowanych treścią, znajdująca się na końcu książki. Może to dobra lektura na okres Wielkiego Postu, zwłaszcza że pojawia się tutaj pytanie o nasz stosunek do Wielkiej Soboty, której nie poświęca się tyle uwagi, co Wielkiemu Piątkowi – dniu śmierci Jezusa – i Wielkiej Niedzieli – jego zmartwychwstania. Zdaniem Wilde’a szybko przeskakujemy, zamiast zatrzymać się na momencie śmierci. Osobiście w wielu kwestiach nie zgadzam się z Wildem i o ile szanuję jego odmienny pogląd na te sprawy, w niektórych momentach nawet zarzucam mu brak pewnej wiedzy o tym, jak ludzie wierzący widzą życie po śmierci – w moim odczuciu autor mocno upraszcza i nie próbuje dotknąć istoty tej wiary, stąd jego krytyka czy pewna niezgoda na poglądy wierzących jest niezbyt uzasadniona. A przez to także jego kontrpropozycja nie jest dla mnie w żaden sposób inspirująca, choć zwykle cudze wizje życia pozaziemskiego czy nieba w jakiś sposób dopełniają mój szerokich wachlarz możliwości.

Bez względu na to, czy z autorem się zgadzam czy nie – a na to niewątpliwie mają wpływ nasze zupełnie odmienne doświadczenia życiowe – nie takiej treści oczekiwałam po Wyznaniach… Chciałam poznać kulisy pracy w zakładzie pogrzebowym, a nie czytać o tym, jak ktoś postrzega śmierć. I podejrzewam, że wielu czytelników miało podobne założenia, dlatego poczułam się zobowiązana do ostrzeżenia Was przed potencjalnym rozczarowaniem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *