Nieudana krytyka (Świadkowie Putina, reż. Witalij Manski)

Witalij Manski w filmie dokumentalnym Świadkowie Putina przedstawia swoje materiały archiwalne z lat 1999-2000, również niepublikowane wcześniej. W tym czasie towarzyszył Władimirowi Putinowi podczas jego pierwszej kampanii wyborczej; zrealizował dwa filmy propagandowe poświęcone kandydatowi na prezydenta, później prezydentowi. Między innymi materiał z tych projektów mamy okazję oglądać. Nie są to jedyne materiały. Początek filmu pokazujący nagranie z domu autora, z wybrzmiewającym w tle noworocznym przemówieniem Jelcyna zrzekającego się władzy, już sam w sobie jest szokujący. Manski wchodzi bowiem do łazienki podczas kąpieli swojej córki i mimo protestów dziewczynki filmuje ją w wannie. Czemu miało służyć naruszenie jej prywatności, trudno powiedzieć. Rodzi ono natomiast pewien niesmak już na samym początku projekcji.

Trudno też nie odnieść wrażenia, iż pomimo negatywnych komentarzy autora, film w sposób zaskakująco pozytywny przedstawia Putina. Władimir Władimirowicz daje celne uzasadnienia swoich decyzji, błyskotliwe riposty, nie można odmówić mu inteligencji. Zwłaszcza argumenty Putina dotyczące powrotu – czego by nie powiedzieć, pięknego muzycznie hymnu ZSRR – mogą rodzić sympatię odbiorcy do prezydenta dbającego o ludzi starszej daty przywiązanych do tradycji. Putin pamięta o weteranach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, co w Rosji jest bardzo mile widziane nie tylko wśród samych weteranów, ale i ich rodzin. Są to jego pierwsze posunięcia jako prezydenta. Trudno nie dostrzec tu oczywiście populizmu, ale też trudno, by odczytali go właściwie sami obywatele, płacący przez pokolenia krwawe żniwo zmagań z III Rzeszą. Przez lata niedoceniani bohaterowie upadłego mocarstwa domagają się wszak szacunku. Dużo bardziej czytelne jest natomiast odwiedzenie przez Putina swojej byłej nauczycielki. Doskonałe propagandowo (zasugerowane zresztą przez reżysera dokumentu) posunięcie czuć na kilometr kalkulacją wyborczą i graniem na sumieniach wyborców.

W materiale dużo czasu poświęcono nagraniom z domu Borysa Jelcyna. W tej ilości materiał jest nużący, zwłaszcza że Jelcyn znany ze swego ciągłego upojenia alkoholowego, wygląda nie jak były prezydent mocarstwa, ale jak dziadek, który przygotowuje się bardziej do włożenia kapci i bawienia wnuków, niezdolny już do pełnienia jakiejkolwiek poważnej roli publicznej. Trudno zatem oczekiwać od widza współczucia, kiedy Putin do niego nie oddzwonił podczas wieczoru wyborczego. Ciekawa natomiast jest ostatnia scena przedstawiająca Władimira Putina. Wymowne odejście i stanowcze polecenia kierowane do psa wyraźnie nawiązują do despotycznego charakteru prezydenta.

Mimo nawiązania do zabójstw swoich oponentów politycznych czy zlikwidowania wolności mediów film nie przedstawia Putina w ciemnych barwach; autor poprzez konstrukcję filmu i przegrane potyczki słowne z prezydentem nie wypada wiarygodnie. Tym bardziej nie wypadnie wiarygodnie w oczach potencjalnych odbiorców z Rosji, o ile będą mieli okazję go obejrzeć. Film nie wnosi nic nowego prócz tego, że odbiorca może poczuć sympatię do prezydenta za jego niewątpliwą błyskotliwość. Zestawia całkiem sympatyczne nagrania z udziałem Putina ze swoim ujednoznaczniającym materiał zdjęciowy negatywnym komentarzem. Stąd też trudno odnieść wrażenie, iż Marskiemu krytyka się powiodła.

Tekst ukazał się w „Ińskie Point” nr 1-2/2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *