O wykluczeniu (Nic tu po was – Kevin Wilson)

Powieść Kevina Wilsona przypomniała mi, że w przerwie między poważniejszymi i ambitniejszymi lekturami warto sięgnąć po beletrystykę z tzw. literatury środka, która wymyka się irytującym schematom, a zarazem czyta się ją z lekkością przypisywaną gatunkom popularnym. Bo Nic tu po was należy do tych nielicznych u mnie w ostatnim czasie książek, które przeczytałam jednym tchem, a gdy byłam zmuszona przerwać lekturę, tylko czekałam na moment, by znów móc w nią się zanurzyć. Obiektywnie ją oceniając, muszę zaznaczyć, że to raczej największy atut tej powieści.

Nic tu po was – co wybrzmiewa już w samym tytule – traktuje o wykluczeniu i marginalizacji nieuprzywilejowanych. Los protagonistki o imieniu Lilian, wychowywanej przez samotną matkę, mieszkającej u niej na strychu i pracującej jako sprzedawczyni, pokazuje (wbrew wielu popularnym historiom), że ambicje i talent nie wystarczą, by wyrwać się ze swojej klasy społecznej i nagle stać się kimś ważnym i bogatym. Choć Lilian udało się dostać stypendium w prestiżowej szkole dla bogatych, lojalność wobec przyjaciółki, a także bieda w domu nie pozwoliły przeciwstawić się kuszącej propozycji finansowej, przez którą bohaterka nie mogła ukończyć edukacji. W tej książce bardziej niż w innych narracjach o studiowaniu podkreśla się, że stypendium jest powodem do wstydu a nie dumy, i lepiej, by nikt o tym nie wiedział, bo wówczas trudniej o respekt ze strony kolegów i koleżanek. Madison, współlokatorka protagonistki zdawała się nie mieć z tym problemu, a nawet dostrzegać w tym pewną zaletę u Lilian, bo jak tłumaczyła, nie lubi zadufanych w sobie bogaczy. Jednak znajomość sytuacji Lilian przyczyniła się do jej zguby – stanowiła dobre koło ratunkowe w kryzysowej sytuacji. To sprawiło, że nowe perspektywy zamknęły się i Lilian musiała wrócić tam, skąd przyszła. Bo zdaniem matki córka nie pasowała do tego środowiska i nawet ukończenie elitarnej szkoły nic nie zmieniłoby w jej życiu.

Wykluczenie w elitarnej klasie społecznej osiąga jeszcze większe rozmiary, ponieważ nie tylko nie dopuszczają biednych w swoje kręgi towarzyskie – chyba że mają pełnić funkcje służalcze – ale też ukrywają najbliższych, którzy w jakiś sposób odbiegają od normy i mogą zaburzyć publiczny wizerunek rodziny. Do wykluczonych z pełnoprawnego udziału w rodzinie dochodzą bliźnięta- pasierbowie Madison, których szczególną cechą jest to, że stają w płomieniach, gdy się mocniej zdenerwują. Co prawda po takim ataku sami wychodzą bez szwanku, ale ich ogień potrafi narobić nieco bałaganu wokół. Dlatego, gdy polityczna kariera męża Madison wkracza na szczytowy moment, kiedy matka bliźniąt popełnia samobójstwo, potrzeba utrzymać płonące dzieci z dala od życia publicznego. Do opieki nad nimi potrzeba kogoś godnego zaufania, w tym momencie Madison oferuje swojej dawnej przyjaciółce nietypową pracę w luksusowych warunkach z pensją pozwalającą zażegnać dotychczasowe życie. Można tu się zastanawiać, kto komu wyświadcza tu większą przysługę. Czy Lilian kolejny ma raz pomóc wyjść Madison z opresji czy w ten sposób Madison odwdzięcza się za tamto? Ta sytuacja jest interesująca w kontekście znaczenia przyjaźni, która jawi się tu jako nierówny (tu także społecznie) układ dwóch osób, w którym zawsze ta jedna wyświadcza przysługę tej drugiej, mimo że na tym czasami sporo traci.

I wreszcie przejdziemy do kolejnego, przez opis książki podawanego jako nadrzędnego, tematu, którym jest rodzina. Obserwujemy tu trzy różne rodziny, z których żadna nie pasuje do obrazka z reklamy Nutelli czy kawy Prima. Pierwsza to Lilian z matką. Ojciec nieznany, tzn. matka nie chce o nim rozmawiać z córką. Jak tylko Lilian stała się pełnoletnia i wyjechała do elitarnej szkoły, matka przerobiła jej pokój na siłownię. Stąd po powrocie Lilian musiała zamieszkać na strychu. Matka traktowała wychowanie córki jako narzucony obowiązek, a po jego wypełnieniu Lilian stała się dla niej niegroźną współlokatorką, której ambicje traktowała jako jedną z jej dziwnych cech i przypominała jej stale, że nie pasuje do elitarnego towarzystwa. W takim domu trudno podnieść wartość siebie i uwierzyć, że zasługujemy na coś więcej.

O rodzinie Madison wiemy niewiele, poza tym, że dziewczyna nie miała najlepszych relacji z ojcem, to w jej braciach widziano potencjał, nawet jeśli gorzej się uczyli i rozrabiali. Mimo to, wiemy ze szkolnego incydentu, że ojcu zależało na przyszłości córki i był gotów wyłożyć niemałą gotówkę za pewną przysługę pozwalającą Madison ukończyć szkołę. Z kolei rodzina, którą Madison założyła z obiecującym politykiem, z pozoru wygląda na udaną, o ile taka może być, gdy syn widuje ojca tylko od czasu do czasu. Pęknięcia w tym idealnym wizerunku powodują dwa poprzednie małżeństwa Jaspera, w tym nietypowe dzieci z poprzedniego związku. I właściwie tu powinnam wspomnieć o czwartej rodzinie, którą nie tworzą więzy krwi ani powinowactwo, lecz zobowiązanie, wzajemne zaufanie i szacunek, a także nadzieja na odmianę losu. To rodzina, jaką tworzy Lilian dla swoich płomiennych podopiecznych, choć ze świadomością, że nie będzie ona trwała wiecznie. I tu znów można zastanawiać się, na ile ta świadomość ułatwia to zadanie?

Nie ukrywam, że zakończenie mnie rozczarowało i to wpłynęło negatywnie na ocenę całej książki, w której elementy zaburzające prawdopodobieństwo wydarzeń, w tym przede wszystkim ognistość samych dzieci, zdominowały powagę poruszanych tematów. I choć nadzwyczajne elementy można odbierać jako przerysowane symbole, ich obecność wraz z rozwiązaniem fabularnym przybliża powieść do gatunku tych cukierkowych obyczajówek, w których problemy cudownie się ulatniają (nawet jeśli świadoma bohaterka informuje czytelnika, że dla niej to wcale nie jest happy end). Stąd Nic tu po was traci na autentyczności. Niestety wbrew obietnicom zagranicznych blurbów, trudno dostrzec u Wilsona humor, ale biorę poprawkę na to, że być może jest istotny kontekst, który polskim czytelnikom jest nieznany. Dlatego na wstępie zaznaczyłam, że największym atutem powieści jest niezobowiązująca przyjemność lektury spowodowana zaangażowaniem czytelnika w losy bohaterów, które są tak skonstruowane, by ten nie chciał się od nich oderwać. Istotne tematy społeczne się pojawiają, ale ich eksploracja nie zachęca do tego, by traktować je z odpowiednią powagą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *