Ten dziwny wiek miał szansę okazać się kolejnym dobrym reprezentantem tzw. literatury środka, ale jeden splot fabularny wywołał u mnie wątpliwości. Czy ten charakterystyczny dla literatury masowej zabieg już wyklucza przynależność powieści Kiley Reid do „literatury środka”, czy po prostu jest słabszą jej reprezentantką? To skłoniło mnie do rewizji używanego tu pojęcia, którym posługuję się – przyznaję – intuicyjnie. Poszukiwania ustalonej definicji zaprowadziły mnie do monografii „Literatura środka”. Kontekst słowiański, która ostatecznie rozwiała moje wątpliwości, bo jeśli w kontrze do literatury elitarnej stoi pseudoliteratura, czy masowe produkcyjniaki, które można nabyć w kioskach, to Ten dziwny wiek zdecydowanie tym czymś pomiędzy, a przecież nie będę tu rozdzielać włosa na czworo i wydzielać odrębną kategorię beletrystyki określającą coś między pseudoliteraturą a „literaturą środka”. I to z powodu jednego, banalnego, rozpowszechnionego w komediach romantycznych wątku! Mam na myśli ten związany z chłopakiem Alix i Emiry.
Narracja skupia uwagę na dwóch, wymienionych przed chwilą, bohaterkach, które łączy relacja zawodowa. Alix to białoskóra, bogata, mieszkająca przez kilka lat w Nowym Jorku, matka dwójki dzieci i kobieta sukcesu – świetna w pisaniu listów motywacyjnych. Emira to czarnoskóra, spłukana i zagubiona dwudziestosześciolatka, której zaraz skończy się ubezpieczenie zdrowotne, a przed nią nie jawią się inne perspektywy zawodowe niż dorabianie do pracy stenotypistki jako opiekunka do dziecka w bogatej rodzinie.
Ten krótki zarys wystarcza, by móc klasyfikować problematykę powieści wokół rasizmu i klasizmu. W głównej mierze jest to opowieść o tym, jak biali i bogaci starają się uspokoić swoje sumienie, oferując czarnoskórym wysoko nagradzaną pracę, choć bez formalnego zatrudnienia, które pozwalałoby na ubezpieczenie zdrowotne. O tym, jak próbują się z nimi zaprzyjaźnić, choć w rzeczywistości ta przyjacielska relacja przejawia się kontrolą życia prywatnego. To powieść, która traktuje też o ślepocie, niepozwalającej dostrzec w swoich czynach nic niewłaściwego, ocenianych według własnych kryteriów, wykluczających doświadczenia i poglądy osób bezpośrednio zainteresowanych (tu czarnoskórych). Ślepota Alix obejmuje także jej własne macierzyństwo, nie dostrzega, że wyraźnie faworyzuje swoją drugą, mniej kłopotliwą córkę, przez co pierworodna czuje się niekochana i niechciana.
W tej powieści Emir jest postacią, która uświadamia białym, że to, co oni uważają, że jest dobre dla czarnych, wcale takie nie jest, a granice wrażliwości i poczucia skrzywdzonym znajdują się w innym punkcie. Czytając rozmowy Emiry ze znajomymi, z tyłu głowy miałam Roxane Gay, która w swoich esejach tłumaczyła, dlaczego nie zachwyca się np. serialem Orange is the New Black, choć z białej perspektywy wydaje się świetny, bo porusza multikulturową problematykę, dotąd lekceważoną. Bardzo cenię taką perspektywę, bo bardziej niż wszystkie teorie postkolonialne, race and ethnic studies, oddają głos wykluczonym i uciśnionym (choć teraz nie wiem, czy chcieliby tak być określeni, bo to podobnie ograniczające, jak proponowanie żydowskim turystom wycieczkę po obozach Zagłady) oraz pokazują, jak oni to widzą, a nie jak my myślimy, że oni czują.
Pod względem treści Ten dziwny wiek oferuje naprawdę wiele. Tym bardziej szkoda, że na poziomie budowania fabuły i zależności między bohaterkami (nie tylko głównymi) autorka ucieka się do przewidywalnych i banalnych rozwiązań, które doskonale znamy z literatury stricte rozrywkowej. Dobrze się to czyta, jest trochę refleksji, ale momentami można mieć wrażenie, że to takie czytadło dla zabicia czasu. Poruszona tematyka nobilituje, ale nie jestem zwolenniczką podnoszenia oceny z uwagi na temat.