Uroczyste otwarcie festiwalu Kino na Granicy odbyło się dziś o 19:00 w Teatrze Cieszyńskim. Po oficjalnych powitaniach przyszła pora na prezentację twórców filmu otwarcia: Zwierzęta w reżyserii Grega Zglińskiego. Na scenie oprócz reżysera pojawił się kompozytor Bartosz Chajdecki oraz producent – zgodnie z konwencją opowiadali o swoich doświadczeniach związanych z tworzeniem filmu.
Natomiast sam film… jest dziwny. Bardzo dziwny. Fabuła gra z bohaterami, którzy nie potrafią odnaleźć się w czasoprzestrzeni, gra też z widzami, którzy również są zagubieni. Nie wiadomo co jest fikcją, a rzeczywistością, co jest wytworem wyobraźni, a żartem bohatera, co dzieje się teraz, co jest retrospekcją, a na ile bohaterowie są prorokami, schizofrenikami, a nie świadomie manipulują czasem i miejscem, w którym się znajdują. Historia tych kilku bohaterów: Anny – pisarki, Nicka – kucharza, lekarza, kwiaciarza, Andrei i Mischy budzi więcej pytań, niż daje odpowiedzi. A do kompletu tych tajemniczych i niepokojących postaci dołącza gadający czarny kot z dużym uszami (miałam deja vu, bo w drodze na festiwal czytałam kryminał Gai Grzegorzewskiej, w którym detektywka pod wpływem narkotycznego transu rozmawiała z kotem). Anna, autorka wielu książek dla dzieci, postanawia napisać powieść dla dorosłych o żonie, która zabija męża. Taki zawód pozwala jej wyjechać wraz z mężem do Szwajcarii, gdzie on chciał zdobyć nowe inspiracje kulinarne. Jest zazdrość, bo Anna wie, że Nick zdradzał ją z Andreą, z piętra wyżej. Jest zagubienie, bo męża nie ma w miejscu, w którym miał rozmawiać z szefem kuchni, bo czas płynie tak szybko, że nie pamięta, co robiła przez ostatnie dni… Są zwierzęta, które gadają, które odbierają sobie życie i które zostają potrącone przez samochód Nicka i Anny, co w zależności od wersji, dla bohaterów kończy się z mniejszymi uszczerbkami na zdrowiu lub z poważnymi urazami.
Trudno mi ten film zakwalifikować do konkretnego gatunku. Reżyser zasugerował, że jest to thriller psychologiczny. Po części tak, ale nie do końca. W pewnym momencie filmu zaczęłam go oglądać przez pryzmat surrealizmu i porównywać do Ederly, ale im dłużej o tym myślę, tym mniej mnie to zestawienie satysfakcjonuje. Zwierzęta z jednej strony trzymają w napięciu, dobrze zostały skrojone elementy, które miały tworzyć niepokojącą atmosferę, z drugiej strony niemożność ogarnięcia świata przedstawionego przez widzów znajdowała upust w postaci śmiechu. Kiedy dostrzegli, że sami bohaterowie nie wiedzą kim i gdzie są, chyba sami porzucili ambicję, by te wszystkie kawałki ułożyć w jedną sensowną całość. A finał opowieści wcale nie rozwiewa wątpliwości… Podobnie widownia reagowała podczas oglądania Neona Demona Refna, który w pewnym momencie przesadził w udziwnianiu świata. W przypadku Ederly nie miałam wątpliwości, że to surrealizm, który ma bawić widzów, natomiast Zwierzęta, wydaje mi się, pod rozwijającą się siatką tajemnic i niezrozumienia, mają coś odbiorcom zapewnić coś więcej niż rozrywkę. A może to tylko moje złudzenia?
Zgodzę się z Łukaszem Maciejewskim, że Zgliński proponuje nam zupełnie inne kino, jakie przed laty dostaliśmy w Wymyku. Moim zdaniem Zwierzęta są znacznie ciekawsze ze względu na swój postmodernistyczny charakter przejawiający się w rozmywaniu się granic umysłowych i czasoprzestrzennych.
Ocena: 6,5/10