Tak się złożyło, że w gimnazjum moją lekturą był Rok 1984 a nie Folwark zwierzęcy Orwella. Lekturą wyjątkową na tle pozostałych, bo czytając tę książkę, byłam zaskoczona, że i takie świetne tytuły można zadać w szkole. Wiedziałam, że w przyszłości sięgnę po Folwark zwierzęcy, o którym słyszałam, że przedstawia okropną historię. W tzw. międzyczasie przeczytałam mniej znaną powieść autora Brak tchu, może nie tak dobrą, jak powyższe tytuły, ale dobrze się ją czytało. I teraz po studiach w końcu zdecydowałam się przeczytać Folwark… , który od paru lat czekał u mnie na półce. Niedługa opowieść, do przeczytania w jeden wieczór. I wiecie co, to był doskonały moment na lekturę. Jej odbiór byłby zupełnie inny, gdybym nie czytała Mausa Spiegelmana czy nie zapoznała się z różnymi koncepcjami i mitami o Europie Środkowej – czym zajmowałam się przez cały poprzedni rok akademicki.
Uczepię się tych nieszczęsnych świń, które sprawiły, że wielu krytyków komiksu Spiegelmana zarzuca mu antypolskość. Bo Polacy są przedstawieni jako świnie. (Zważywszy, że są to jedne z inteligentniejszych zwierząt, jak zapewniają nas naukowcy, i co zresztą zostało podkreślone w opowieści Orwella – to nie wiem, czy to jest taka dla nas obraza). A to nasuwa mi dwa tropy interpretacyjne.
Po pierwsze, jeśli Spiegelman inspirował się Folwarkiem zwierzęcym i dostrzegł w tych orwellowskich świniach Polaków – to zmienia wizerunek Polaków wobec historii holocaustu. Wręcz wpisuje się w kontrowersyjne i nieprawdziwe narracje historyczne o tym, że obozy koncentracyjne były polskie oraz że Polacy mieli udział w prześladowaniu i mordowaniu Żydów i innych nacji. Oczywiście ta interpretacja jest z mojej strony tylko luźną sugestią możliwego odczytania komiksu w świetle Folwarku zwierzęcego, a nie próbą przypisania autorowi Mausa złych zamiarów (choć argument autora, że Polacy stali się świniami, bo jedzą dużo wieprzowiny, do mnie też nie przemawia).
Po drugie, jeśli przeczytamy Folwark… przez Mausa i przypomnimy sobie ideę Międzymorza (o której więcej pisałam w recenzji ostatniej książki Szczerka), która w momencie pisania tej książki przez Orwella była już znana (gdyż zaproponował ją Piłsudski w końcu Wielkiej Wojny) i realizowana z mizernym skutkiem – dojdziemy do wniosku, że w Polsce ta lektura powinna być zakazana. Bo choć Orwell krytykował tu sowiecką Rosję, a konkretnie Rewolucję Październikową (nie wiem, na ile orientował się w polityce krajów Europy Środkowej), ideę Folwarku Zwierzęcego można przyrównać do koncepcji Międzymorza, która miała na celu utworzyć silną wspólnotę krajów zależnych od Wschodu albo Zachodu. Wschód i Zachód jawi się tu jako pan Jones. Na czele wspólnoty krajów środkowoeuropejskich miała stać Polska, wszak to od niej ta idea wyszła i ona obecnie próbuje ją wskrzesić (z jakim skutkiem? – o tym pisze Szczerek). Przypomnijmy, że po Powstaniu, wskutek którego wypędzono ludzi, folwarkiem zwierzęcym zarządzają świnie, a te z czasem czują się równiejsze od innych zwierząt i zawierają przymierze z głównym wrogiem całej wspólnoty. Realizacja koncepcji Międzymorza miałaby podobny przebieg, wśród państw wchodzących w skład tej wspólnoty znalazłyby się klacze, których zamiłowanie do kostek cukru i wstążek było tak silne, że postanowiły zrezygnować z pozornej niezależności na rzecz współpracy z Zachodem, mającym jednak więcej do zaoferowania niż idealistycznie myślące „polskie świnie”.
W tym świetle to Folwark zwierzęcy wydaje się bardziej antypolski niż sam Maus. Dla myślących Polaków ta lektura jest niewskazana. Dla przedstawicieli potencjalnych krajów członkowskich Międzymorza książka Orwella może okazać się ważną przestrogą. Jej siła tkwi w tym, że jej przekaz pozostaje nadal aktualny i warty odświeżenia w kontekście najnowszych problemów politycznych.
P.S. Waszej uwadze polecam piękne wydanie z gwaszami Iwana Kulika.
1 thought on “Folwark zwierzęcy a idea Międzymorza”